Wojciech Albiński, Oświęcimki (fragmenty)
Ikea
9
(…)
I wtedy uświadamiam sobie, że (a jednak!) cały
mój świat da się wpisać w takie skojarzenie.
Że Oświęcim dzisiaj, co już zostało powiedziane
tysiąc razy w uczonych książkach, jest metaforą
wszystkiego. I że aby tego skojarzenia nie
zgubić, ja też powinienem je wypowiedzieć.
Zapisywać, gdy ciało czuje dotyk tamtych
wydarzeń. Tylko wtedy. Ciało nie kłamie nigdy./
10
W końcu trafiamy do kas, przeciskamy
się pod wrogimi spojrzeniami mebli
i informacji sprzedażowych, które na nas
polują. Zniechęcenie zmienia się w marazm.
Oczekujemy na wolność, wolność niewolnika.
Witamy w Oświęcimku.
Dym z komina
18
(…)
Chodzę teraz po tym polu i wyciągam ręce
w smrodliwą pustkę rozrzedzonej powietrzem
sadzy. Czy wrócą? Gdzie są moi bliscy? Gdzie
przyjaciel gniew, gdzie siostra niecierpliwość?
Pusty widnokrąg, ciężka, tłusta ziemia,
wypasiona złodziejka. Wlecze się nad tym
wszystkim dym z chałupy, do której trzeba iść.
Tam ci, dziecko, może dadzą chleba.
Pomidorowa
28
(…)
Codziennie rano otwieram usta, zamykam
dopiero nad wieczorem, a do nich samo pcha
się jedzenie, ale wciąż jestem głodny. Rojenia
o sytości, rojenia, próby jakiegoś zagięcia się,
zagięcia brzucha, żeby nie być głodnym, żeby
nie czuć, że nie ma nic do jedzenia.
Mam władzę
34
(…)
Bawiłem się ludźmi, manipulowałem nimi,
raczej słowami, drobiazgami, nie podałem na
przykład spadłej kartki papieru i tym zmusiłem/
35
kogoś, żeby się przede mną ukłonił. Wszystko
niby w ograniczonym zakresie, mam przecież
sumienie, ale władza była upajająca. Może tak
jak w pierwszych dniach w Oświęcimiu dla bandy
kapo spuszczonych ze smyczy. Musieli się pienić
z radości, zdziwienia i narastającej obawy,
co będzie dalej.
Przecież wolno wszystko.
Klita
42
(…)
Jej siostra ma raka, nie ma trzydziestki, to też,
jak wiadomo, się zdarza. Ona sama ma około
dwudziestu pięciu lat, może jest słaba, ale nad
wyraz dojrzała, zajmuje się siostrą, spóźnia
do pracy, no i w ogóle aż przykro patrzeć,
taka porządna.
(…)
44
Bo w naszym małym pomieszczeniu może być też
wyzwalająco wesoło. Nawet zgon można przyjąć
z ulgą. Jest na czym usiąść i powietrza więcej.
Ucieczka
45
(…)
Ucieczka po życie jest czymś nienormalnym,
normalne jest siedzenie na placu, szukanie
obierków i esesmańskiej pałki.
(…)
46
Wolność na odległość śmierdzi strachem.
Tortury
47
Tak, tego jeszcze nie było, bądźmy
konsekwentni. Była już rampa, co tam
jeszcze było, kryjówki, dymy, ale tortur
jeszcze nie było. A ja jestem torturowany.
Pistolet
58
(…) Ja wszystkim radzę:
kupujcie broń i ćwiczcie oddech. Nie należy
się tak wielkodusznie wycofywać z możliwości
machania bronią przed twarzą wroga.
Nawet dla żartu.
Cena
61
Wojna przywraca wiarę w to, że ludzie
są najważniejsi. Nawet jeśli chodzi
o wymordowanie Żydów (trzeba ich przecież
wymordować), to chociażby z tego powodu,
że ci chcą się ocalić (to robi kłopot), ich życie
i śmierć staje się przedmiotem spekulacji
i zyskuje cenę. I tak to, co kiedyś, wydawałoby
się, przerastało ludzkie życie, teraz nagle staje
się tanie albo bez wartości. To pocieszające.
(…)
Intuicja
64
(…)
Ale też tu, pomiędzy nagie ciała, które cieszą się
w przeczuciu raju, wkrada się gaz.
Żądam zemsty
69
(…) Po co nam
artyści, skoro mamy telewizję.
Czas
73
(…)
Już wiem, że czas jest moim wrogiem, rozpierdala
wszystko, co mam, w nic. Zostaje mi tylko ta linia,
ból, który wiąże na nowo ludzi, rzeczy i czas.
Nie mogę o tym zapomnieć.
Miłość
(…)
75
Idę chodnikiem, nawet nie nienawidzę,
nie słaniam się, nie kocham – i nawet
nie jestem już tym rozczarowany. Oddycham.
Oddychać, chodzić, ruszać ręką. Robię to.
Stutthof
80
(…) Obóz jak obóz.
Nie mam z tym żadnego związku ani kontaktu.
Przyjechałem tu, bo musiałem. Trzeba było
odwieźć dzieci do Krynicy i teraz wracam przez
pół Polski, wizytując wszystko po drodze.
Niech będzie i Sztutowo.
Bezsens tego muzeum nieznośny jak sam upał.
Czuję też bezbrzeżny wstręt do ludzi, którzy tu
przyszli w swoim wolnym, takim samym jak mój
czasie. To tak walczycie ze swoją obojętnością?
(…)
Wiwat, życie! Wiwat, Ikea!
82
(…)
Pisałem to długo, nie chciało mi się, często
miałem wrażenie, że lamentuję tylko dlatego,
że robią to inni. Albo wzbudzałem w sobie
fałszywy żal, tym bardziej fałszywy, że dużo
łatwiej współczuć, niż się cieszyć, a już
najłatwiej użalać się nad sobą. Co więcej,
ja sobie powiedziałem, że tych tekstów ma być
pięćdziesiąt – więc żałowałem, żeby wyrobić
normę – a każdy około znormalizowanej
strony żalu.
Niby że pisanie tylko wtedy, kiedy coś tam
rzetelnego do serca wpadło. A robiłem to, byle
tylko coś poczuć, byle tylko coś poczuć. (…)
Iperyt
85
(…)
No i my sobie teraz płyniemy, nie. Przez te
konary, potem do Warszawy, gdzie znowu
powstanie, getto, też jakieś chodniki, ulice, ale
pod nimi czarno. Ale luz. Kto by się przejmował.
Nie trzeba wiedzieć, co wcześniej. Bąble na
rękach, trochę wody w butach, wiosna wkrótce.
Good Life
88
Gubię się w podziemiach metra, w końcu
wychodzę i trafiam na olbrzymią i zachmurzoną
bryłę Pałacu Kultury i Nauki, który dla jednych
jest najważniejszym symbolem mojego miasta,
a inni chcieliby go zburzyć. Ja jestem za
zburzeniem i zbudowaniem takiego samego
od nowa. (…)
90
Widać wielkie, zasłaniające całe ściany
kamienic reklamy, niebo jest niebieskie
i tak samo jak ten kolor zimne, powietrze
przejrzyste, kpiące. Gdzieś daleko wisi neon
LG „Life is Good” i mruga do mnie okiem
z logotypu. Obok mieni się neon Coca-Coli.
A! Już to widziałem: jeśli kocha się coca-colę,
to nie ma się czym martwić.
Enjoy.
Wojciech Albiński, Oświęcimki, Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2014
Przeczytaj recenzję → G. Tomicki, Nic do jedzenia
Dodaj komentarz