Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (fragmenty)

Aleksijewicz - Wojna nie ma w sobie nic z kobietyCzłowiek jest większy niż wojna (z dziennika książki)

7
Piszę książkę o wojnie…
Piszę ją właśnie ja, która nie lubiłam czytać książek o wojnie, chociaż w czasach dzieciństwa i wczesnej młodości takie książki były ulubioną lekturą moich rówieśników.
8
Nie znaliśmy świata bez wojny, świat wojny był jedynym znanym nam światem, a ludzie wojny – jedynymi znanymi nam ludźmi. Nawet teraz nie znam innego świata i innych ludzi. A czy kiedykolwiek byli tacy?

W bibliotece szkolnej połowa książek dotyczyła wojny. To samo w wiejskiej i w centrum rejonowym, dokąd ojciec często jeździł pożyczać książki. Teraz chyba wiem, dlaczego tak było. To przecież nieprzypadkowe – ciągle tylko walczyliśmy albo szykowali się do wojny. No i wspominaliśmy swoje walki. Nigdy pewnie nie żyliśmy i nie umiemy żyć inaczej. Nawet sobie nie wyobrażamy, że można żyć inaczej; będziemy się musieli tego kiedyś długo uczyć.
W szkole uczono nas kochać śmierć. Pisaliśmy wypracowania o tym, jak chcielibyśmy umrzeć za… Marzyliśmy…
9
O czym będzie moja książka? No, o wojnie, jeszcze jedna… Po co? Było już wiele wojen – małe i duże, znane i nieznane. A jeszcze więcej o nich napisano. Tyle że… Pisali mężczyźni i o mężczyznach – to było od razu jasne. Wszystko, co wiemy o wojnie, powiedział nam „męski głos”. Wszyscy tkwimy w niewoli „męskich” wyobrażeń i „męskich” doznań wojennych. „Męskich” słów. Kobiety milczą.
9
Kobiety opowiadają inaczej i o czym innym. „Kobieca” wojna ma swoje własne barwy,/
10
zapachy, własne oświetlenie i przestrzeń uczuć. Własne słowa. Nie ma tam bohaterów i niesamowitych wyczynów, są po prostu ludzie zajęci swoimi ludzkimi-nieludzkimi sprawami.
10
Wspomnienia nie są namiętnym, czy też beznamiętnym przekazem rzeczywistości, która zniknęła, ale powtórnymi narodzinami przeszłości; czas zaczyna wówczas biec z powrotem. Są przede wszystkim twórczością. Opowiadając, ludzie tworzą, piszą swoje życie. Czasem piszą „na nowo” albo coś „dopisują”. Tutaj trzeba uważać, mieć się/
11
na baczności. Ale też każdy fałsz stopniowo sam się unicestwia, nie wytrzymuje sąsiedztwa obnażonej prawdy.
12
Pewna kobieta (lotniczka) nie chciała się ze mną spotkać. Wyjaśniła przez telefon: „Nie mogę… Nie chcę wspominać. Byłam na wojnie trzy lata. Te trzy lata nie czułam się kobietą. Moje ciało zamarło. Nie miałam menstruacji, prawie żadnych kobiecych pragnień. A byłam ładna…”
13
Człowiek jest większy niż wojna…
Zapamiętuje się właśnie te chwile, w których jest większy. Kieruje nim wtedy coś, co jest silniejsze niż historia. Muszę podejść do tego szerzej – pisać prawdę o życiu i śmierci w ogóle, a nie tylko prawdę o wojnie. Zadać pytanie Dostojewskiego: „Ile człowieka jest w człowieku i jak obronić w sobie tego człowieka?”.
25
„Szkoda mi tych, którzy przeczytają tę książkę, i tych, którzy jej nie przeczytają…”
27
„Kiedy braliśmy jeńców, przyprowadzaliśmy do oddziału… Nie rozstrzeliwaliśmy ich, to za lekka śmierć, zakłuwaliśmy jak świnie, wyciorami, krajaliśmy ich na kawałki. Chodziłam, żeby na to popatrzeć… Czekałam! Długo czekałam na chwilę, kiedy z bólu zaczną pękać oczy… Źrenice…
Co pani może o tym wiedzieć?! Oni moją mamę i siostrzyczki spalili na stosie pośrodku wsi…”
28
Z rozmowy z cenzorem:
– Tak, Zwycięstwo osiągnęliśmy z trudem, ale pani powinna szukać heroicznych przykładów. Są ich setki, a pani opisuje brud wojny. Brudną bieliznę. U pani nasze Zwycięstwo jest straszne… Do czego pani zmierza?
– Do prawdy.
– Pani myśli, że prawdą jest to, co w życiu. To, co na ulicy. Pod nogami. Prawda dla pani jest niska. Ziemska. Nie, prawdą jest to, o czym marzymy. To, kim chcemy być!
33
„Wydaje mi się że miałam dwa życia: jedno – mężczyzny, drugie – kobiety…”
35
„Ja także długo nie wierzyłam, że nasze Zwycięstwo ma dwa oblicza – jedno piękne, drugie straszne. Takie w które nie ma siły patrzeć. Miałam swoją wojnę…”

„Nie chcę wspominać…”

39
Nie mogłam sobie wyobrazić, że miałabym kogoś zabijać, po prostu chciałam iść na wojnę i tyle.

„Podrośnijcie, dziewczęta… Jesteście jeszcze zielone…”

53
Głosy… Dziesiątki głosów… Zwaliły się na mnie, odsłaniając nieoswojoną prawdę, która już nie mieściła się w krótkiej i znanej od dziecka formule: zwyciężyliśmy. Zaszła błyskawiczna reakcja chemiczna: patos rozpuścił się w żywej tkance ludzkich losów, okazał się najbardziej nietrwałą substancją. Ulotną niezostawiającą śladu.
Co chcę usłyszeć po dziesiątkach lat? O tym, jak było pod Moskwą i Stalingradem, o operacjach wojskowych, o zdobywanych wzgórzach i pagórkach, których numerów już nikt nie pamięta, o odwrotach i natarciach, o liczbie wysadzonych pociągów i o partyzanckich marszach – o tym wszystkim, o czym napisano już tysiące tomów? Nie, szukam czegoś innego. Zbieram to, co nazwałabym wiedzą o duszy. Idę śladami życia duchowego, nagrywam dusze.
67
Umierać… Nie bałam się umrzeć. To na pewno sprawa młodości albo jeszcze czegoś innego… Dookoła śmierć, zawsze była blisko, a ja o niej nawet nie myślałam. Nie mówiliśmy o niej…

Miałam dziewiętnaście lat, kiedy dostałam medal „Za Odwagę”. Miałam dziewiętnaście lat, kiedy posiwiałam. Miałam dziewiętnaście lat w ostatnim starciu, kiedy przestrzelili mi/
68
oba płuca – druga kula przeszła między dwoma kręgami. Sparaliżowało mi nogi. Tak że wpisano mnie na listę zabitych…

Kiedy zaczęła się wojna z Finlandią, ciągle wyrywałam się na tę wojnę. A w czterdziestym pierwszym akurat skończyłam siódmą klasę i zdążyłam złożyć dokumenty do technikum. Ciocia płacze: „Wojna!”, a ja się ucieszyłam, że pójdę na wojnę, będę żołnierzem. Skąd mogłam wiedzieć, co to jest krew?
70
Dostałam medal i jeszcze tego samego dnia poszliśmy na zadanie. I po raz pierwszy w życiu… dostałam… tę przypadłość… naszą, kobiecą… Zobaczyłam krew i jak się nie rozedrę:
– Ranili mnie…/
71
Na rozpoznanie szedł z nami felczer, już starszy mężczyzna. Mówi do mnie:
– W co?
– Nie wiem w co… Ale krew leci…
Wtedy, jak ojciec, wszystko mi powiedział…
75
Marzyłam tylko o tym, żeby się zemścić… Wyobrażałam sobie, że zginę, a potem ktoś napisze o mnie książkę. I moje imię przetrwa. Takie miałam marzenia…
76
Nawet się nie zastanawiałam… Miałam specjalność potrzebną na wojnie. I ani sekundy nie namyślałam się, nie wahałam. W ogóle mało wtedy spotykałam ludzi, którzy chcieli przesiedzieć ten czas. Przeczekać. Pamiętam jedną… Młodą kobietę,/
77
naszą sąsiadkę… Ta uczciwie mi się przyznała: „Kocham życie. Lubię się pudrować i malować, nie chcę umierać”. Więcej takich nie widziałam. Może milczały ukrywały się. Nie wiem, co pani odpowiedzieć…

Stary człowiek boi się śmierci, a młody się śmieje… Jest nieśmiertelny! Nie wierzyłam, że umrę…
78
W głowie tylko jedno – trafić na front. Bo tam jedzenie jest jakie takie. Będą suchary i herbata z cukrem.

Mówią, że na wojnie człowiek jest człowiekiem tylko w połowie, a w drugiej połowie – zwierzęciem. Właśnie tak… Bo inaczej by nie przeżył. Jeśli pozostanie wyłącznie człowiekiem – nie ocaleje. Urwie mu głowę! Na wojnie trzeba sobie coś przypomnieć. Coś takiego… Przypomnieć sobie coś z tych czasów, kiedy człowiek jeszcze nie był w pełni człowiekiem…
82
Jakie u nas były dziewczęta, pyta pani? Była u nas Czernowa, w ciąży; dźwigała minę na boku, a pod sercem już nosiła dziecko. Niech się pani sama domyśli, jacy to byli ludzie. Po co my mamy się zastanawiać, tacy byliśmy i już. Wychowywano nas tak, że my i ojczyzna to jedno.

Może i byliśmy ślepi… Nie przeczę, wielu rzeczy wtedy nie znaliśmy, nie rozumieliśmy, więc może i byliśmy ślepi, ale zarazem czyści. Składamy się z dwóch części, mamy dwa życia. Pani powinna to zrozumieć…
89
Ja miałam dopiero szesnaście lat… Nie chcieli mnie brać do wojska. Chodziłam do komendy i chodziłam, aż wreszcie po roku mnie powołali.
91
Jeśli pani spyta, co to jest szczęście, odpowiem: „Wśród zabitych niespodziewanie znaleźć żywego…”
92
Jechałam na wojnę jako materialistka. Ateistka. Wyjeżdżałam jako dobra radziecka uczennica, dobrze wychowana. A tam… Tam zaczęłam się modlić… Zawsze modliłam się przed walką, mówiłam własne modlitwy. Zwyczajne słowa. Moje własne… Sens był jeden, żebym wróciła do mamy i taty. Prawdziwych modlitw nie znałam, nie czytałam Biblii. Nikt nie widział, jak się modliłam. Modliłam się potajemnie. Ukradkiem. Ostrożnie. Dlatego że… Byliśmy wtedy inni, wtedy żyli inni ludzie.
96
Dla mnie najstraszniejsze na wojnie było… noszenie męskich gaci. To właśnie było straszne. I to mi jakoś… Nie umiem tego wyrazić… No, po pierwsze, bardzo brzydkie… Jestem na wojnie, gotowa jestem polec za Ojczyznę, a na sobie mam męskie gacie. Wygląda się w tym śmiesznie. Niezgrabnie.
97
Chcieli nas zostawić w rezerwie, ale podniosłam taki płacz…

„Ja jedna wróciłam do mamy…”

106
– Na froncie spotykałem wiele ładnych dziewcząt, ale nie widzieliśmy w nich kobiet. Chociaż uważam, że to były cudowne dziewczyny. Ale to były nasze przyjaciółki, które wyciągały nas z pola bitwy. Ratowały, pielęgnowały. Mnie, rannego, wyniosły dwa razy. Jakże mógłbym je źle traktować? Ale czy mogłaby pani wyjść za mąż za brata? Myśmy je nazywali siostrzyczkami.
108
Nikt z nas wówczas nie wiedział, co to znaczy wojna, dla nas to była jakaś zabawa, coś książkowego. Wychowywaliśmy się na romantyce rewolucyjnej, na ideałach. Wierzyliśmy książkom…
119
Potem jeszcze nieraz stykałam się z tymi dwiema prawdami żyjącymi w jednym człowieku: własną prawdą, zepchniętą do podziemia, i obcą, raczej obecną, przesiąkniętą duchem czasu. Zapachem gazet. Pierwsza rzadko mogła oprzeć się totalnemu naciskowi drugiej.
120
Tak właśnie było z Niną Jakowlewną: jedną wojnę wspominała dla mnie: „Jak córce, żebyś zrozumiała, co my, zupełne dziewczynki, musiałyśmy przeżyć”, inna przeznaczona była dla wielkiego audytorium: „Jak inni opowiadają i jak pisze się w gazetach – o bohaterach i czynach, żeby wychowywać młodzież na wzniosłych przykładach”. Za każdym razem uderzała mnie nieufność wobec wszystkiego, co zwyczajne i ludzkie, to pragnienie zmiany życia na ideał. Zwyczajnego ciepła na zimny blask.

„Słuchawka telefoniczna nie strzela…”

135
Zaczęłam prosić: „Chcę się zemścić. Chcę im odpłacić za śmierć ojca”. Chciałam zabijać… Chciałam strzelać.
137
Każdy myślał, co może zrobić dla obrony miasta. Umrzeć to było zbyt proste, należało jeszcze coś zrobić. Zdobyć się na jakiś czyn. Tysiące ludzi tak myślało…
139
Komu mogłam powiedzieć, że byłam ranna, kontuzjowana. Powiem, a kto potem przyjmie taką potem do pracy, kto weźmie za żonę? Milczałyśmy jak ryby. Nie/
140
przyznawałyśmy się nikomu, że byłyśmy na wojnie.
142
Przed odejściem pakują mi torbę z pierogami: „To syberyjskie. Specjalne. W sklepach takich nie dostaniesz…”. Dostaję jeszcze długi spis z adresami i telefonami: „Wszystkie się ucieszą. Czekają na ciebie. Powiem ci – straszne są wspomnienia, ale nie wspominać – to jeszcze straszniejsze”.

„Dawano nam nieduże medale…”

143
Przez cały czas poszukiwań dostałam zaledwie kilka kategorycznych odmów: „Nie, to jak straszliwy sen… Nie mogę! Nie powiem nic!”. Albo: „Nie chcę wspominać! Nie chcę! Długo musiałam zapominać…”.

„To nie byłam ja…”

160
Talizman mamy… Mama chciała, żebym wyjechała razem z nią, wiedziała, że wyrywam się na front, i przywiązała mnie do podwody, na której wieziono nasze rzeczy. Ale ja po cichu odwiązałam się i poszłam, został mi tylko kawałek sznurka w ręku…
167
A w szpitalu? Za parawanem w sali operacyjnej stało u nas wielkie koryto, gdzie składaliśmy ucięte ręce, nogi… Z pierwszej linii przyjechał kapitan, przywiózł rannego kolegę. Jak się tam dostał, nie wiem, ale kiedy zobaczył to koryto, to… zemdlał.



„Nawet teraz pamiętam te oczy…”

175
W duszy taka nienawiść: po co przyszli tu, na naszą ziemię? Ale niech no się tylko samej spróbuje zabić, to jest straszne. Nie znam tu innego słowa… Naprawdę straszne. Kiedy sama…

„My nie strzelałyśmy…”

189
Chodziłam do ósmej klasy, ale nie dotrwałam do końca roku. Uciekłam na front. Wszystkie dziewczyny w pociągu były w moim wieku.
191
Przychodzi dziewczyna… Nie wiem, jak ją ostrzyc. Ma przepiękne wijące się włosy. Do ziemianki wchodzi dowódca:
– Ostrzyc „po męsku”.
– Ale to kobieta.
– Nie, to żołnierz. Po wojnie będzie znowu kobietą.
199
Kochałam władzę radziecką. Kochałam Stalina. Wszystkich naszych przywódców. Tak mnie tato wychował.
200
Taty dawno już nie ma, a ja go nadal kocham. Nie mogę słuchać, jak o takich jak on mówi się, że byli głupi i ślepi – wierzyli w Stalina. Szli umierać za idee Stalina. Niech mi pani wierzy, to byli porządni, uczciwi ludzie, wierzyli nie w Stalina i Lenina, ale w ideę komunistyczną. W socjalizm o ludzkim obliczu, jak to się później mówiło. W szczęście dla wszystkich. Dla każdego. Marzyciele, idealiści – owszem, ale nie ślepcy. Nigdy się z tym nie zgodzę. W życiu!

Ale bardzo prędko dowiedziałam się, co to znaczy wojna…
200
Byłam młodsza niż inni, skończyłam/
201
dopiero szesnaście lat, i wszyscy na mnie uważali, żebym nie zemdlała.

„Potrzebny był żołnierz… A my jeszcze chciałyśmy być piękne…”

213
Potrzebny był żołnierz… A my jeszcze chciałyśmy być piękne… Przez całą wojnę bałam się okaleczenia nóg. Bo miałam ładne nogi.
216
A potem już na froncie… Buty mam o trzy numery za duże, powykręcane, kurz się w nie wżarł. Gospodyni przyniosła dwa jajka: „Weź na drogę, jesteś taka chudziutka, że się jeszcze złamiesz”. A ja po cichu, żeby nie widziała, roztłukłam te jajka, były małe, i wyczyściłam buty. Oczywiście, chciało mi się jeść, ale zwyciężyło kobiece pragnienie bycia piękną.
219
Co do mnie, to zapamiętałam taką rzecz… Najpierw człowiek boi się śmierci. Sąsiadują w nim ze sobą i zdziwienie, i ciekawość. A potem ze zmęczenia nie czuje się ani jednego, ani drugiego. Cały czas jest się na granicy sił. Poza tą granicą. Pozostaje jedynie strach – żeby nie wyglądać brzydko po śmierci. Kobiecy strach… Żeby pocisk nie rozerwał nas na kawałki… Wiem, jak to… Sama zbierałam…
220
Ale zwycięstwo liczyło się bardziej niż nasze życie. Zwycięstwo.
221
Organizm przestawił się do tego stopnia, że przez całą wojnę nie byłyśmy kobietami. Żadnych kobiecych spraw… Menstruacji… No, sama pani rozumie… A po wojnie nie wszystkie mogły rodzić…
222
Doszłam do Berlina. Podpisałam się na Reichstagu: „Ja, Sofia Kuncewicz, przyszłam tutaj, żeby zabić wojnę”.
222
Pisałam, prosiłam, błagałam, żeby wzięli mnie do wojska. Tak/
223
nas wychowywano, że bez nas nic nie powinno się dziać w naszym kraju. Nauczono nas kochać kraj. Zachwycać się nim. Skoro wybuchła wojna, musimy jakoś pomóc.
225
Przeciążenia sprawiły, że przestałyśmy być kobietami… Wszystkim nam zatrzymał się… Cykl biologiczny… Jasne? To po prostu straszne! Straszne, kiedy się pomyślało, że się już nigdy nie będzie kobietą…
230
Starano się nas oszczędzać. O zadanie bojowe trzeba się było prosić albo na nie zasłużyć. Wykazać się. Śmiałością, zdecydowanym charakterem.
232
Czy potrafię znaleźć takie słowa? Mogę opowiedzieć, jak strzelałam. Ale o tym, jak płakałam – nie. To nie zostanie wypowiedziane. Wiem jedno: na wojnie człowiek staje się straszny i niepojęty. Jak go można zrozumieć? Pani jest pisarką. Niech pani sama coś wymyśli. Coś pięknego. Bez wszy i błota, bez wymiocin… Bez zapachu wódki i krwi… Żeby nie było takie straszne jak życie…

A jak oglądam filmy wojenne, widzę, że to nieprawda, czytam książki – też nieprawda. Nie, to nie to… Wychodzi coś innego. Jak sama zacznę mówić – też nie to.
234
Ja? nie chcę opowiadać… Chociaż nie… Krótko mówiąc… O tym nie wolno opowiadać wszystkiego…

„Tylko jeden raz popatrzeć…”

249
Co było dla mnie zaskoczeniem? To, że o miłości mówiły nie tak szczerze, jak o śmierci. Cały czas czegoś nie dopowiadały, jakby się broniły, za każdym razem zatrzymując się przed jakąś granicą. Strzegły jej czujnie. Istniała między nimi cicha umowa – dalej nie wolno. Kurtyna zapadła. Przed czym się broniły – to wiem: przed krzywdami i oszczerstwami, które spotkały je po wojnie. Już im się dostało! Po wojnie trafiły na jeszcze jedną wojnę, nie mniej straszną niż ta, z której wróciły.
260
Nie tak straszna była sama walka, jak to, co po niej, zwłaszcza wtedy, gdy odsyłano nas na przeformowanie się. Pod ogniem to do mnie wołali: „Siostrzyczko! Siostrzyczko!”, a po walce każdy na mnie dybał… Nocą z ziemianki nie dawało się wyleźć… Mówiły to pani inne dziewczyny, czy się nie przyznały? Myślę, że się wstydziły…
262
Mieszkałam w mieszkaniu komunalnym. Wszystkie sąsiadki miały mężów, ubliżały mi. Natrząsały się: „Cha, cha, cha… Opowiedz, jak się tam gziłaś z chłopami…”. Do garnka z kartoflami dolewały mi octu. Albo wsypywały łyżkę soli… Cha, cha, cha…

Mąż zabronił mi pisnąć choćby słowo o miłości, ani mru-mru, mam opowiedzieć tylko o wojnie. Taki jest surowy. Uczył mnie z mapą… Dwa dni uczył, gdzie był jaki front… Gdzie walczyła nasza jednostka… Zaraz wezmę, zapisałam to sobie. Odczytam pani…
269
– Nie mogłem sobie wyobrazić, że pani była w wojsku. Rozumie pani, frontowa dziewczyna…
272
Jak powitała nas ojczyzna? Nie mogę o tym bez szlochu… Czterdzieści lat minęło, a policzki płoną jeszcze na myśl o tym. Mężczyźni milczeli, ale kobiety… Wołały na nas: „Wiemy, coście tam wyrabiały! Młodymi p…… kusiłyście naszych chłopów. Frontowe k…. Suki wojskowe…”. Na wszelkie sposoby nam ubliżały… Słownik rosyjski jest bogaty…

„O drobniutkich kartoflach…”

280
Mówią, że instynkt macierzyński jest najsilniejszy ze wszystkich. Nie, silniejsza jest idea! I wiara!
293
Po referacie Chruszczowa na XX zjeździe, kiedy opowiedział o błędach Stalina, rozchorowałam się, leżałam w łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Straszna prawda… Sama podczas wojny krzyczałam: „Za ojczyznę! Za Stalina!”. Nikt mnie nie zmuszał… Wierzyłam… To moje życie…”

„I przykłada rękę tam, gdzie jest serce…”

329
Trudno nam było zrozumieć, skąd się brała ich nienawiść. Nasza była zrozumiała. Ale ich?
334
Podpisałam się na Reichstagu… Napisałam węglem, tym, co miałam w ręku: „Zwyciężyła was rosyjska dziewczyna z Saratowa”. Każdy coś zostawiał na ścianie, jakieś słowa. Wyznania i przekleństwa…

„I nagle strasznie zachciało się żyć…”

345
I jeszcze taki drobiazg. Po tej podróży zaczęłam w czasie walki chować swoje nogi i twarz. Miałam ładne nogi strasznie bałam się, że mi je pokaleczą. O twarz też się obawiałam. Taki szczegół…
346
Siedliśmy wieczorem do herbaty, matka wyszła z synem do kuchni i płacze: „Z kim ty się ożeniłeś? Z frontową… Prze-/
347
cież masz dwie młodsze siostry. Kto się teraz z nimi ożeni?”. Nawet dziś, kiedy to wspomnę, chce mi się płakać”.

Swietłana Aleksijewicz, Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010

Czytaj recenzję → Frontowe dziewczyny.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *