Joseph Conrad: Jądro ciemności
Kiedy po raz pierwszy przeczytałem Jądro ciemności, byłem cokolwiek rozczarowany, nie dostałem bowiem tego, czego oczekiwałem. Owszem, sprawność pisarza w snuciu opowieści była oczywista, ale meandryczna narracja robiła wrażenie jakiegoś ogólnego wodolejstwa, zaś sensy opowiadania wydawały się tak przed czytelnikiem ukryte, że właściwie niewidoczne. Potem czytałem – i słuchałem – tę książkę kilka razy, a jej wartość w moich oczach systematycznie rosła. Do tego stopnia, że ostatnia lektura powaliła mnie wprost na kolana. Tym razem dostałem o wiele więcej, niż to, czego się spodziewałem.
Czytane dzisiaj Jądro ciemności jawi się jako rzecz na wskroś współczesna i – niestety – zadziwiająco aktualna. Conrad bezpardonowo demaskuje podszyte hipokryzją i przemocą ideały cywilizacji, postępu i wolnego rynku. Przeprowadza bezlitosną krytykę kapitalizmu, nacjonalizmu oraz grupowego i indywidualnego egocentryzmu. Dzikość serca współczesnego człowieka – sugeruje autor – jest o wiele bardziej groźna i o wiele bardziej przerażająca od dzikości dawniejszych tzw. ludów niecywilizowanych. Wyzwala bowiem chciwość i okrucieństwo na skalę masową – i to bez względu na poziom kultury, wiedzy czy wyznawanych norm etycznych. Człowiek jest lub w każdej chwili może stać sie dzikim na skutek działania sił, które są zupełnie od niego niezależne. „Zgroza, zgroza!”.
Jądro ciemności to fascynująca, mroczna opowieść o ludzkim upadku, osnuta wokół postaci Kurtza – co ciekawe, osobiście pojawia się on w powieści tylko na krótką chwilę – jednego z najbardziej charyzmatycznych i tajemniczych bohaterów literatury światowej, dzięki któremu proza ta nabiera wymiaru zarówno uniwersalnego, jak i jednostkowego, dotycząc nas wszystkich razem wziętych i każdego z nas z osobna. Kurtz pozostaje zagadką, tak jak zagadką pozostaje człowiek dla samego siebie. Uchylając rąbka tajemnicy – ale nie więcej – Conrad powiedział zbyt mało i zbyt wiele zarazem, aby nie przeszedł nas dreszcz nieokreślonego niepokoju. I to właśnie ta nieokreśloność sprawia, że jego powieść oddziałuje na nas tak mocno i zdecydowanie.
Natomiast co do rozmaitych zawiłości w prowadzeniu narracji, to można je uzasadniać na wiele sposobów, a jeden lepszy od drugiego. Po pierwsze, odzwierciedlają one tryb myślenia i odczuwania człowieka, a ten ma niewiele wspólnego z linearną, jednowątkową opowieścią. Po drugie, narracją taką posługiwali sie w czasach Conrada marynarze, dla których snucie opowieści było nie tylko główną rozrywką na morzu, ale też jedynym łącznikiem między ich przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Najważniejsze i najbardziej innowacyjne wytłumaczenie – takie, które odpowiada mi najbardziej – znajduje się jednak w samej książce. Oto jeden ze słuchaczy opowieści Marlowa ostrzega czytelnika przed jej dosłowną interpretacją, sugerując, że „sens jakiegoś epizodu nie tkwi w środku jak pestka, lecz otacza z zewnątrz opowieść”. Oczywiście! Jakże by inaczej?
Kto zatem oczekuje – jak kiedyś ja sam – sensów wyłożonych jak kawa na ławę, ten będzie musiał obejść się smakiem. Kto zaś nie ufa sensom jasnym i dającym się prosto wysłowić, ten zazna prawdziwej przyjemności z lektury i otrzyma kawał przedniego materiału do przemyśleń.
Kto zaś nie ma zaufania do mnie, niech przeczyta fantastyczną książkę Joseph Conrad i narodziny globalnego świata Mai Jasanoff, która właśnie ukazała się na naszym rynku. Polecam!
Grzegorz Tomicki
Autor: Joseph ConradTytuł: Jądro ciemności
Tytuł oryginału: Heart of Darkness
Przekład: Magda Heydel
Wydawca: Wydawnictwo Znak
Miejsce i data wydania: Kraków 2011
Stron: 128
ISBN: 9788377916858
Kiedy Tamiza przypominała Marlowowi Kongo, nie miał na myśli tylko tego, że Afryka jest prymitywniejsza niż Anglia. Chciał raczej zwrócić uwagę na to, że historia jest jak rzeka. Można płynąć w górę albo płynąć w dół. Możesz wykorzystać prąd, aby przyspieszyć, ale ta sama siła może cię zatrzymywać. Umieszczając historię Marlowa w Afryce, ale każąc mu ją opowiadać w Anglii, Conrad ostrzegał czytelników przed wyciąganiem fałszywych wniosków, że od dzikości do cywilizacji jest tak daleko, jak stamtąd dotąd. To, co zdarzyło się tu, i to, co wydarzyło się tam, było ze sobą ściśle powiązane. Każdy mógł stać się dzikusem. Wszędzie mogła zapaść ciemność.
Maya Jasanoff: Joseph Conrad i narodziny globalnego świata
Dodaj komentarz