Ludwig Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus (Traktat logiczno-filozoficzny)
Książka ta ma sens etyczny. Chciałem swego czasu dać w przedmowie zdanie, którego teraz faktycznie tam nie ma, ale które tu piszę, bo może będzie dla Pana kluczem. Otóż chciałem napisać, że moja praca składa się z dwu części: z tego, co w niej napisałem, oraz z wszystkiego, czego nie napisałem. I właśnie ta druga część jest ważna. Treść etyczną moja książka wyznacza niejako od wewnątrz; i jestem przekonany, że TYLKO tak da się ją wyznaczyć ściśle. Krótko mówiąc sądzę, że wszystko, co wielu dziś klepie, zawarłem w swej książce milcząc.
Ludwig Wittgenstein do jednego z wydawców
Traktat logiczno-filozoficzny Ludwiga Wittgensteina jest jednym z wielkich dzieł filozofii w ogóle, a w naszym stuleciu chyba po prostu największym.
Bogusław Wolniewicz
Zadziwiające są paralele pomiędzy dziełem Ludwiga Wittgensteina a jego – dla wielu enigmatyczną i niezrozumiałą egzystencją. Jeśli czytamy Traktat logiczno-filozoficzny w taki sposób, jak chciał tego sam autor, a więc jako dzieło hermetycznie zamknięte, w całości odtwarzające przestrzeń logiczną, o której mówi, wówczas dramatyzmu życiowego nie dostrzegamy. To po prostu przemyślany, precyzyjnie skonstruowany i świetnie napisany tekst teoretyczny, który wywarł spory wpływ na dalszy rozwój europejskiej, a zwłaszcza anglosaskiej filozofii języka. Ale Tractatus logico-philosophicus można czytać inaczej – jako serię zapisów poczynionych na marginesie biografii, mających w zamierzeniu filozofa stać się możliwie dokładnym jej odwzorowaniem. Powstaje oczywiście pytanie, czy i jak takie odwzorowanie jest możliwe. Wittgenstein nie udziela na nie żadnej konkretnej, osobno sformułowanej odpowiedzi. Podsuwa za to kilka innych interesujących wskazówek. Najważniejszą z nich, podważającą sens Traktatu w imię życia, odnajdziemy na końcu książki. Chodzi mi tu o słynną analogię z drabiną: „Tezy moje wnoszą jasność przez to, że kto mnie rozumie, rozpozna je w końcu jako niedorzeczne; gdy przez nie — po nich — wyjdzie ponad nie. (Musi niejako odrzucić drabinę, uprzednio po niej się wspiąwszy)”. Nietrudno pojąć przesłanie tego aforyzmu, choć warto zwrócić uwagę na tkwiącą w nim dwuznaczność kategorii zrozumiałości. Zdaniem Wittgensteina logika jego wywodu staje się w końcu niezrozumiała, jednak do pewnego momentu jest ona niezbędna i czytelna. Mówiąc inaczej: aby zrozumieć Traktat, należy najpierw dostrzec jego niedorzeczność, to zaś można uczynić jedynie z pozatekstowej, a więc egzystencjalnej perspektywy.
Jacek Gutorow, Życie w rozproszonym świetle. Eseje, Wydawnictwo Ossolineum, Wrocław 2016
Dodaj komentarz