Rekonstrukcja zabijania (Michał Olszewski: Najlepsze buty na świecie)

Michał Olszewski, Najlepsze buty na świecie

Najlepsze buty na świecie to zbiór reportaży o współczesnej Polsce, pisanych i publikowanych w „Gazecie Wyborczej” i „Tygodniku Powszechnym” (poza tekstem tytułowym, który w książce ukazuje się premierowo) w ciągu ostatnich jedenastu lat. Zostały one ułożone w pięć głównych rozdziałów, w których związano ze sobą teksty dotyczące takich tematów jak: księża (pedofilia, kryzysy wiary, patologie instytucji Kościoła); zagrożenie zdrowia i życia, na które nieustannie narażani są – i pozostawiani sobie samym – najbiedniejsi; kwestia relacji polsko-niemieckich (gastarbeiterzy, wysiedleni); więzienia i więźniowie, osoby zmuszone korzystać z pomocy socjalnej (mity o resocjalizacji a rzeczywistość); Holokaust (bardziej lub mniej oczywiste wynaturzenia związane z polityką historyczną i świadomością historyczną, rozmaite traumy i ich konsekwencje).    

Wszystkie te teksty świadczą o nie najlepszej kondycji polskiego społeczeństwa i niewydolności państwa w kwestii pomocy potrzebującym. Z lektury całej książki można by wysnuć wniosek, że społeczeństwo polskie jako pewna skonsolidowana i solidarna grupa społeczna w zasadzie nie istnieje (coraz większa atomizacja i alienacja, każdy sobie rzepkę skrobie), zaś państwo funkcjonuje według algorytmów, które dość niefrasobliwie wykluczają znaczną część tego społeczeństwa poza jego nawias, uwzględniając w swoich działaniach – choć też nie do końca – wyłącznie bliżej nieokreśloną statystyczna większość. Jesteś biedniejszy, mniej zaradny czy po prostu inny, czyli w jakiś sposób odstajesz od większości? Twój problem. W tym aspekcie książka Olszewskiego jest boleśnie krytyczna, a zarazem bardzo potrzebna.

Oczywiście, nie jest to ani cała, ani jedyna prawda o naszym kraju. Nie taki był też zamysł autora. Starał się on po prostu zwrócić uwagę na to, co na nią według niego zasługuje, a co w przekazach medialnych zbyt często pomijane jest jako nieatrakcyjne czy też nazbyt „zwyczajne”: „To zwyczajne życie, podobną książkę dałoby się napisać w Niemczech czy USA, może kiedyś spróbuję. Moja Polska to kraj wiecznych emigrantów, gastarbeiterów, to kraj małych społeczności, w których feudalne zależności są nadal żywe. Wybrałem do książki opowieści o splotach, dramatach, traumach, bo dziennikarz nie jest od pisania o jasnych stronach świata. Dziennikarz to nie polityk, który powinien ważyć plusy i minusy. Dziennikarstwo ma prawo boleć”. I książka Olszewskiego niewątpliwie boli, jej przekaz jest niepokojący, wymowa mało optymistyczna: wielu ludziom w Polsce dzieje się krzywda i mało kogo to obchodzi

Znęcony ciekawą rozmową z autorem w Polskim Radiu, najbardziej ostrzyłem sobie zęby na tytułowy reportaż o działalności grup rekonstrukcyjnych. Według szacunków odtwarzaniem różnych epok w Polsce zajmuje się kilkadziesiąt tysięcy osób. Co tych ludzi do tego skłania? Według nich samych chodzi przede wszystkim o upowszechnianie – w sposób atrakcyjny zwłaszcza dla młodych i najmłodszych – wiedzy historycznej. Chyba jednak nawet mało rozgarnięty obserwator łatwo się zorientuje, że nie w tym rzecz.

Nie ulega bowiem wątpliwości, że zabawy w rekonstrukcje przynoszą ich uczestnikom dużą frajdę, nie tylko w sensie rozrywki. Psychologowie dostrzegliby w tej zabawie zapewne sposób radzenia sobie z rozmaitymi deprywacjami, a raczej rozdźwiękiem między oczekiwaniami wobec własnego życia a rzeczywistymi osiągnięciami. Biorący udział w rekonstrukcji tej czy owej historycznej bitwy jej współczesny odtwórca-rekonstruktor zaspokaja swoje ukryte fantazje o bohaterstwie, dodaje sobie znaczenia, podnosi samoocenę, dowartościowuje się poprzez poczucie uczestniczenia w czymś obiektywnie ważnym, eksponuje swój szlachetny patriotyzm, daje upust frustracji i agresji (nieprzypadkowo rekonstruowane są zwykle krwawe jatki, a nie wydarzenia czasów pokoju) etc. Wszystko to motywacje dość podejrzanego autoramentu, a co gorsza – zgodnie z teorią społecznego uczenia się – w pewnych swoich aspektach prowadzące do efektów bez wątpienia szkodliwych społecznie. Rekonstrukcje prezentują bowiem zachowania agresywne jako aspołecznie akceptowany sposób rozwiązywania konfliktów i zdobywania szacunku bliźnich (dzięki wzniosłym mitologiom patriotyzmu, bohaterstwa, martyrologii itp.). Mówiąc krótko, dzięki widowiskom rekonstrukcyjnym przekonujemy się, że agresja może czasami przynosić korzyści – nawet ta „odgrywana” czy „udawana” (głównym powodem „odgrywania” agresji jest „frajda”, jaką to „odgrywanie” sprawia).

Jak pisze reporter, oglądające rekonstrukcję dzieci „zapamiętają, że wojna to świetny spektakl. Śmierć w rekonstrukcji wygląda na niegroźną, łatwą i tak oczywistą jak pstryknięcie palcami. Na umówiony znak martwy podnosi się, otrzepuje mundur i kłania zazwyczaj licznie zgromadzonej publiczności. Inaczej niż w filmie, gdzie okropności wojny widać z detalami”. Słowem, „wojna to świetna zabawa, nawet jeśli rekonstruktorzy chcą, by widzowie myśleli co innego”. Sami rekonstruktorzy są niczym dzieci: „Nasze zabawki rosną razem z nami”, jak to autoironicznie ujmuje jeden z nich. Nie sposób nie zauważyć, że ta cała „zabawa w wojnę” podszyta jest sporą dawką infantylizmu. Infantylizmu zawsze niebezpiecznego, zwłaszcza w przypadku osób dorosłych, dysponujących o wiele większymi możliwościami wyrządzania krzywdy innym ludziom niż dzieci. Równie infantylne wydają się zresztą także postawy widzów: „Historia mówiona, owszem, jest ważna, ale przyszliśmy tu po to, żeby zobaczyć, jak giną ludzie, jak grają karabiny maszynowe (na gaz), żeby usłyszeć huk granatów i ujrzeć tumany bitewnego kurzu”.

Autor też celnie punktuje specyficzne dyspozycje psychiczne niektórych uczestników: „Dla wielu rekonstruktorów formacji niemieckich faszyzm i bolszewizm położony na dwóch szalach wagi wcale się nie równoważą. Rosjanie byli znacznie gorsi, można usłyszeć. Na przykład Niemcy generalnie nie gwałcili kobiet. Mieli też ładniejsze mundury, lepsze uzbrojenie, myli się częściej. No, i nie byli komunistami”. Czyli przebieranie się za dbających o higienę, gustownie ubranych i „generalnie niegwałcących kobiet” faszystów jest bardziej chwalebne niż odgrywanie brudnych gwałcicieli komunistów.

Olszewski jest nad wyraz oszczędny w piętnowaniu rozprzestrzeniającej się mody na rekonstrukcje. Posługuje się głównie ironią: „Ale, podkreślajmy to przy każdej możliwej okazji, nie ma w rekonstruktorach nic, absolutnie nic z niezdrowej fascynacji. Jest wyłącznie trzeźwe spojrzenie na mundury, broń, postawę bojową, zainteresowanie technikaliami” („Buty, oryginalne. Ciężkie jak cholera, z drewnianą podeszwą. Od spodu podbite równymi rzędami ćwieków. Niegdyś najlepsze wojskowe buty na świecie, nie do zdarcia”). I w innym miejscu: „Nie, nie ma w tym żadnej fascynacji, skąd. Jest wyłącznie trzeźwe spojrzenie”.

Co jednak nie przystoi reporterowi, jest całkiem na miejscu w przypadku publicysty – za jakiego w tym miejscu robię – a więc mogę wyrazić mniej więcej to samo bardziej otwartym tekstem: tak, jest w tym nawet całkiem sporo niezdrowej fascynacji, jest narcystyczne fantazjowanie o bohaterstwie i zabijaniu oraz niebezpieczny infantylizm ludzi dorosłych. Niewiele zaś społecznej dojrzałości i odpowiedzialności za skutki własnych zachowań.

Czy zamiast rekonstruować liczne porażki człowieka jako gatunku – a taką porażką jest każda bitwa, każda wojna, każde wzajemne mordowanie się ludzi – nie lepiej byłoby zrobić coś pożytecznego dla bliźnich? Zająć się wolontariatem, zrobić zrzutkę na dom dziecka (ekwipunek rekonstruktora to fura kasy), zaopiekować się samotnie umierającymi? Ale to sprawiłoby chyba dużo mniejszą „frajdę”.

Grzegorz Tomicki

Pierwodruk: „Twórczość” 10/2015 (wersja rozszerzona pt. Ciemna strona Polski)


Michał Olszewski
Najlepsze buty na świecie
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2014
Stron: 264

Michał Olszewski (ur. 1977) – dziennikarz, prozaik, autor m.in. Do Amsterdamu, Chwalcie łąki umajone, Low-tech i Zapisków na biletach. Pisze głównie o polskiej przestrzeni, ekologii i przemianach społecznych po 1989 roku. Laureat Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego oraz Literackiej Nagrody Warmii i Mazur – Wawrzyn 2014 za zbiór reportaży Najlepsze buty na świecie.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *