Piotr Śliwiński, Horror poeticus (fragmenty)
Szczelina bólu [Aleksander Wat]
96
Po drugie – wiersz jest zagadką, którą można rozwiązać jak zagadkę, nie jest rebusem, ćwiczeniem matematycznym; zabawą w ukrywanie sensu przed czytelnikiem.
Po trzecie – wiersz nie jest rozstrzygalnym z góry, wszystko znaczącym lub niż nie znaczącym przekazem; jego wieloznaczność lub nierozstrzygalność (aporia) jest doświadczeniem, a nie presupozycją.
Po czwarte – wiersze nie będąc tym czy tamtym, może być, czym chce.
Po piąte – poznawanie wiersza jest operacją uczuciową i ryzykowną: wiersz musi nas obchodzić, żebyśmy chcieli za nim iść, decydując się iść za nim, nie wiemy, dokąd pójdziemy.
98
Niemniej pozostaje drobna wątpliwość, mianowicie – czy słowem „obcy” posłużyłem się we właściwy sposób. Bo choć cela jest obca ponad wszelki wyraz, jest wszak czymś narzuconym, na co zostaliśmy skazani, czymś, czego perspektywę „przed” i „po”, bycia „tu”, w celi, w środku i „gdzie indziej”, poza nią, nieoczekiwanie okaże się, że nie ma nic bardziej własnego niż ona. Kiedy się w niej przebywa, to nic nie rozprasza zmysłów, poza nią nie ma żadnych doświadczeń, następuje stuprocentowa koncentracja podmiotu nad tym, co „tu i teraz”, zgęstnienie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości – aż do zupełnego utożsamienia.
Poetyka przyjaźni [Bohdan Zadura]
122
Kiedy Bohdan Zadura, jeden z naszych najwybitniejszych poetów, wchodzi do pociągu, to pociąg nie zmienia się w wehikuł czasu ani nie staje się maszyną do produkcji metafor, lecz pozostaje mniej więcej pociągiem. W przedziale cztery kobiety, plastikowa klatka na zwierzątko, dzieciak, mężczyzna, jakby nie działo się nic nadzwyczajnego. Tymczasem w wierszach Zadury chodzi o to „mniej więcej” i „jakby nic”.
[Myśl nie tylko piękna, ale i głęboka. Można ją jednak spróbować wywrócić (mniej więcej) na nice i powiedzieć, że wierszach Zadury nie tyle „chodzi” o to «mniej więcej» i «jakby nic»”, ile wiersze te często po prostu tym właśnie są. Zadura nie przemyca rzeczy istotnych pod płaszczykiem rzeczy mniej ważnych, błahych czy nieistotnych, ale daje je takimi, jakie mu się one jawią, w ich fenomenalnej jedności. Innymi słowy, poeta nie mnoży bytów, by je następnie dzielić na nieziemskie i przyziemne, istotne i nieistotne. Kiedy zatem wchodzi do pociągu, to pociąg, owszem, zmienia się w „coś jakby” wehikuł czasu i staje się „mniej więcej” maszyną do produkcji metafor, nie przestają być jednak zwykłym pociągiem. Czyli tak, jak to się dzieje w codziennym życiu, które trudno sobie wyobrazić bez choćby odrobiny poetyckiego spojrzenia na świat]
123
Zamiast wielkiego spektaklu, odgrywanego przez lirykę jako moralistykę albo lirykę jako metafizykę, Zadura zaproponował lirykę jako konkret, który nie odsyła daleko poza siebie, niełatwo staje się symbolem, lecz jest przedmiotem wartym uważnego przyjrzenia się mu. To samo dotyczy różnych innych przejawów codzienności, ludzi spotkanych w drodze, ludzi utraconych czy zapomnianych, a w szczególności języka. W swej późniejszej twórczości poeta zapisuje, jak najdosłowniej, rozmówki, urywki zdań, podsłuchane bon moty, rejestruje sceny i rodzajowe obrazki. Uwielbia poetyckie koleżeństwo, nie cierpi natomiast poetyckiego nadupczenia. Interesują go lingwistyczne mikroawantury, ceni rozmowę, za to źle odbiera debaty, nienawidzi traktowania języka jako narzędzia polityki i władzy, siłowych rozwiązań reklamy, nachalnych perswazji, panoszenia się różnych retoryk, słownych szwindli, mnogich i obowiązkowych emocji. Demaskuje je z szyderczym zapałem (…).
125
Nauka o wierszu otwartym, udzielona poezji polskiej przez poetów amerykańskich, a wcześniej przez Tadeusza Różewicza, została przez Bohdana Zadurę przyswojona w dwojaki sposób. Za własną przyjął możliwość pozostawienia wiersza w postaci nieomal surowej, upodobnienia go do ready made („Bóg, honor, ojczyzna // Widzew psy Legia kurwa Śląsk ponad wszystko”), po swojemu realizował ideę uaktywniania czytelnika.
Poeta zwalcza horror depersonalizacji, wszelako ostrożnie dozując najmocniejsze środki, zabójczą ironię, bezwzględne szyderstwo, jednoznaczną niechęć. Poezji musi bowiem wystarczyć empatii i wiary w solidarność, w której ramach przemycają się stare prawdy o przemijaniu i lęku.
Głos nieoczywistości, echo rozpaczy [Piotr Sommer]
135
Sommer z upływem lat zmieniał sposób pisania, wyrzekając się niewątpliwej, no właśnie – zbyt niewątpliwej urody debiutu. Choć obrał kurs na inne, mniej przejrzyste wody, to jednak stałe pozostały w nim niektóre przekonania: wiersz nie jest od zastępowania małych liter wielkimi, incydentów – doświadczeniami, uczuć – przeżyciami, liczby pojedynczej – uniwersalnym, jednolitym wszechogarniającym przesłaniem. Dzisiaj – dzisiaj znowu – rozumiemy lepiej, na czym polega władza symboli, siła wysokich martyrologicznych mitów, przymus jednakowego odczuwania, ułuda wspólnoty, nacisk języka… doksa.
Polska „wielkich poetów”. Z Piotrem Śliwińskim rozmawia Andrzej Franaszek
147
Nigdy nie wątpiłem, że pod względem poznawczym, w szerokim znaczeniu tego słowa, obejmującym uczucia, intuicje, doświadczenia, ale i pewien sposób poezjomania, literatura wyrasta ponad wszystko, co oferuje współczesna humanistyka. Przede wszystkim zadaje niepowtarzalne pytania i zanurza w najbardziej ludzkim i nieludzkim żywiole, jakim jest język. Jak widzisz, mówiąc o literaturze, mówię o poezji.
Oczyszczenie [Tadeusz Różewicz]
157
Myślenie o polskiej poezji, które pomija Różewicza, nie jest myśleniem. Jest być może podziwem, przeżyciem, doświadczeniem, empatią, wrażliwością, lecz nie jest myśleniem o poezji jako działaniu, weryfikowaniu zastanego świata pojęć i próbie odnalezienia się w jakimś świecie nowym, dość niebezpiecznym, bo nieuporządkowanym, z pozoru niegościnnym, lecz skądś znajomym i zaskakująco pociągającym. W zdaniu tym znajdują się, jak sądzę, dwie sugestie: pierwsza – że Różewicz wielokrotnie podważał utarte poglądy na poezję, na to, czym ona jest jako taka, gdzie się zaczyna, gdzie kończy; druga – że prowokowane przez niego myślenie o poezji nie jest przedsięwzięciem zimnym, nastawiony na efekt intelektualny czy wyłącznie opis artystycznego zamysłu. Sama emocja nie działa, a nawet zastępuje działanie (podziw, wzruszenie czy rozpacz zamiast akcji, ryzyka, pracy), lecz myśl sama również nie prowadzi do niczego poza sobą. Emocja zrodzona z myślenia, myślenie wywołane przez emocję, w skrócie mówiąc – na tym polega siła Różewicza.
Poetka nasza i nie nasza, podobna, inna [Wisława Szymborska]
190
(…) właściwie każdą lirykę da się tłumaczyć jako skutek zetknięcia i połączenia dwóch założycielskich genów, genu zwątpienia z genem empatii (…)
Dodaj komentarz