Mariusz Szczygieł w Legnicy

Mariusz Szczygieł: Zrób sobie raj

Mariusz Szczygieł: Zrób sobie raj

Na spotkanie z Mariuszem Szczygłem w legnickiej Letii (Letia Business Center – obiekt biurowo-konferencyjny) przyszedłem na kwadrans przed czasem, a już na wolnostojące miejsce siedzące się nie załapałem. Wszystko zajęte przez już obecnych albo okupowane przez nich dla jeszcze nieobecnych, a spodziewanych. Ponieważ nie zaliczałem się do żadnej z tych grup – byłem obecny, choć nikt mnie tutaj specjalnie nie oczekiwał – zacząłem obawiać się, że będę zmuszony do konsumowania literatury na stojąco, czego ani nie lubię, ani nie praktykuję. Szczęściem akurat hurmem zdecydowano się na nielegalne – jak mniemam – zajęcie kilkunastu miejsc na podwyższeniu pierwotnie do tego nieprzeznaczonym. A że dokonała tego grupa czytelników i czytelniczek w podeszłym wieku – do której słusznie, acz samowolnie się zaliczyłem – a do tego pod przywództwem pani dyrektor biblioteki miejskiej, nikt nie śmiał protestować.     Keep Reading →

O utrapieniu, jakie przynosi pisanie wierszy

Przyznaję, od czasu do czasu zdarza mi się jeszcze pisywać wiersze. Nigdy nie widziałem w tym nic złego. W swojej naiwności myślałem nawet, że to poniekąd dobrze, a może nawet i szlachetnie tak dłubać sobie a muzom w słowach, nie licząc na karierę ani żadne profity. Myliłem się. W końcu to moje niezobowiązujące, prywatne i nieszkodliwe – w moim mniemaniu – wierszopisanie okazało się nie tylko niedobre, nie tylko mało szlachetne, ale i wszeteczne.

Tak się bowiem złożyło, że ostatnimi czasy machnąłem takie sobie cztery dwunastowierszowe poemaciki, które w sam raz ułożyły mi się w nowy – po czternastu latach – zbiorek wierszy. Keep Reading →

Tu nasi, tam Ruscy, czyli wałkowanie po polsku

Paweł Goźliński w „Gazecie Wyborczej” opisuje, jak to wybrał się dla przyjemności do teatru, gdzie żadnej przyjemności jednak nie zaznał. Spodobała mu się wprawdzie muzyka i światło, ale „za kiczowatą, zmieniającą aktorów w niezdarne figurki choreografię” nie zapłaciłby ani grosza, za obwieszczenie czego sam zainkasował parę groszy od „Gazety”.

Pal licho te grosze, które inkasują lub nie inkasują choreografowie i literaci – choć „Gazeta” płaci dużo lepiej niż „Twórczość” – chodzi o to, że nie po to człowiek chodzi do teatru, aby podziwiać muzykę i światło, choćby je dołączono do nie wiem jak udanego przedstawienia. Keep Reading →

Literatura i „dyskurs medialny”

Wertując ostatnimi czasy wrocławską „Odrę” – a wertuję ją od lat – niezmiennie ożywiam się, gdy docieram do Notatek z undergruntu Radosława Wiśniewskiego. Ożywiam się nie tylko dlatego, że teksty te niezmiennie mnie wciągają, ale też z powodu zdziwienia, w jakie mnie owo wciąganie wprawia. Bo choć z jednej strony mam niby mocną awersję do tzw. „życia literackiego” w ogóle – jako że nudne toto jak niedziela w raju – to z drugiej łapię się na tym, że łaknę krwistej publicystyki okołoliterackiej jak kania dżdżu (notabene, czyż owo wychodzące z użycia powiedzenie nie znajduje się w podobnej sytuacji co wychodząca z użycia literatura?).     Keep Reading →

O rozumieniu samym przez się

Grzegorz Tomicki: O rozumieniu samym przez sięKiedy byłem jeszcze małą dziewczynką, przymuszono mnie raz na lekcji języka polskiego do napisania wypracowania na temat „Dlaczego lubię czytać książki”, a może „Dlaczego powinniśmy czytać książki”. Przepraszam za brak precyzji, ale w międzyczasie z małej dziewczynki dawno już wyrosłem – i to na kogoś zupełnie innego – i mam prawo nie pamiętać.

Doskonale natomiast pamiętam, iż temat ten bardzo mi odpowiadał. Należał bowiem do tych nielicznych, które, jak mniemałem, dawały mi niepowtarzalną szansę wykazania się swoimi nieprzeciętnymi zdolnościami, o których tymczasem jakie takie pojęcie miałem wyłącznie ja. Keep Reading →

Gra w literaturę

Kiedy byłem jeszcze małą dziewczynką, wyobrażałem sobie osobę pisarza jako wybitnie utalentowanego, inteligentnego i wrażliwego artystę, który wykracza horyzontami myślowymi poza swoją epokę. W moim mniemaniu osobnik taki musiał charakteryzować się wyjątkowo przenikliwym wglądem nie tylko w swój czas oraz innego człowieka i jego egzystencję, ale też w Czas, Człowieka i Egzystencję jako takie. Musiał przecież mieć coś ciekawszego do powiedzenia o życiu niż my – maluczcy – mówimy sobie na co dzień. Inaczej po cóż zabierałby głos? Keep Reading →

Greg Baxter: Pomieszkanie

Greg Baxter - Pomieszkanie

Pomieszkanie to debiutancka powieść Grega Baxtera, którego w Polsce znamy z wcześniej przetłumaczonej książki Lotnisko w Monachium. Przeczytawszy je obie mogę stwierdzić, że autor wypracował sobie własny, umiarkowanie oryginalny, aczkolwiek dość wyrazisty i ciekawy styl. Charakteryzuje się on m.in. powolną narracją, swoistą powierzchownością w prowadzeniu narracji (dość typowy amerykański behawioryzm) oraz nieoczywistością tak w opisie zdarzeń i postaci, jak i w ogólnej wymowie całości. Słowem, jest to proza pełna niedopowiedzeń, surowa w formie i wręcz ascetyczna, jeśli chodzi o narzucanie odbiorcy interpretacyjnej wykładni. Co ciekawe, wykładnia ta w sumie jest dość przejrzysta, aczkolwiek tylko do pewnego stopnia, którego przekroczenie autor uznałby zapewne za brak taktu, pisarskie nadużycie czy może zwykłą uzurpację. Pisarz – zdaje się mówić – nie jest przecież kimś z definicji mądrzejszym od swojego czytelnika i bynajmniej nie musi rozumieć życia lepiej od niego. Może je tylko ukazywać w tym lub innym świetle. Keep Reading →

Droga (krzyżowa) przez sztukę współczesną

Nieustanne doniesienia o kryzysie książki i czytelnictwa nabrały ostatnimi czasy tak natarczywego charakteru, iż wydawać by się mogło, że dzisiaj w Polsce czytają wyłączni ci, którzy kryzys ten obwieszczają. Zważywszy zaś na to, iż w owe trąby jerychońskie dmą głównie rozmaici ludzie pojawiający się w mediach (bo inaczej to co to by były za trąby), można by nawet powziąć podejrzenie, że nie czytają nawet ci, którzy najgłośniej nad owym nieczytaniem ubolewają. Nie czytają, bo, po pierwsze, zajęci występowaniem w mediach i ubolewaniem nie mają już na czytanie czasu; po drugie, skoro ubolewają publicznie, to przecież i tak wychodzą na takich, którzy, a jakże, czytają co niemiara, więc po co mieliby jeszcze tracić czas na rzeczywiste czytanie, tj. przewracanie kartek i przyswajanie cudzych myśli. Keep Reading →

Dyktuje poezję dajmonion, czyli czytelnictwo i przemoc

„Między dziesiątkami doraźnych komunikatów o kryzysie, pośród notek o wybrykach lokalnej klasy politycznej, mniej lub bardziej odklejonej od rzeczywistości, przemknął nowy raport o upadku czytelnictwa w narodzie”, napisał Jacek Wangin na swoim blogu.

Przeczytałem ten tekst, ponieważ polecał go na Facebooku znany mi skądinąd Robert Ostaszewski, który znalazł tym samym sposób na to, aby poczuć się zwolnionym z obowiązku pisania go samemu. Jak bowiem każe tradycja, każdy szanujący się literat, zwłaszcza ten z zacięciem felietonistycznym, po opublikowaniu kolejnego „nowego raportu o upadku czytelnictwa w narodzie” jest zobligowany do wysmażenia własnego tekstu na temat „upadku czytelnictwa w narodzie”, w którym wyrazi swoje głębokie ubolewanie tym faktem. Keep Reading →

Dariusz Bitner: Wciąż jesień, czyli inne majaki cynamonowe

Dariusz Bitner: Wciąż jesień, czyli inne majaki cynamonowe

Dariusz Bitner: Wciąż jesień, czyli inne majaki cynamonowe

Żyjący i tworzący na uboczu naszego skomercjalizowanego życia literackiego Dariusz Bitner to jeden z najbardziej utalentowanych pisarzy średniego pokolenia, a pewnie nawet najbardziej utalentowany. Tyle że uświadomienie sobie tego dla osób dysponujących jakąś wrażliwością i poczuciem odpowiedzialności za to, co robią, musiałoby być w pewnym sensie bolesne, bo zaraz za nim powinna pojawić się konstatacja, że jest to talent najbardziej zmarnowany w naszej literaturze, bezmyślnie zlekceważony przez tych, którzy odgrywają kluczową rolę w dzisiejszym systemie kreowania pisarskich wielkości. Keep Reading →