„Uważam życie za gospodę, w której muszę czekać na dyliżans z otchłani. Nie wiem, dokąd mnie zawiezie, bo niczego nie wiem. Mógłbym traktować tę gospodę jako więzienie, bo jestem zmuszony w niej czekać; mógłbym ją traktować jako miejsce spotkań towarzyskich, bo tutaj kontaktuję się z innymi. Jednak ani się nie niecierpliwię, ani z nikim się nie bratam. Zostawiam tych, którzy zamknięci w swoim pokoju leżą bezwładnie na łóżku w bezsennym oczekiwaniu; zostawiam ludzi prowadzących rozmowy w salach, z których dobiegają mnie przyjemne dla ucha głosy i muzyka. Siadam w drzwiach i upajam oczy i uszy kolorami i dźwiękami pejzażu; i śpiewam powoli samemu sobie niezrozumiałe piosenki, które układam, czekając”.
Keep Reading →
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Nie dam ci siebie w żadnej postaci
Kolejne książki z wierszami Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego można brać w ciemno. To jeden z niewielu poetów, jakich znam, który nigdy nie schodzi poniżej pewnego – dla większości nieosiągalnego – poziomu. Poziom ten został ustanowiony debiutanckim tomikiem Nenia i inne wiersze w 1990 roku, a potem był sukcesywnie podwyższany. Jeśli o mnie chodzi, to nie mam pojęcia, „na czym się to wszystko zasadza”, i nawet napisałem o tym całą książkę, do której czytania jednak ani zapraszam, ani nie zapraszam. Z czystym sumieniem polecam natomiast najnowszy tomik Tkaczyszyna-Dyckiego Nie dam ci siebie w żadnej postaci – otóż to! – który wydało bliżej nieznane mi Wydawnictwo Lokator z Krakowa. Chyba już je lubię.
Grzegorz Tomicki