Niemodny pensjonat – Tony Judt, Pensjonat pamięci (recenzja)

Judt Tony - Pensjonat pamieciChory na stwardnienie zanikowe boczne, „nieuleczalną degeneracyjną chorobę, na którą niedługo umrze”, nieodwołalnie przykuty do łóżka i fotela inwalidzkiego, „w warunkach niecodziennych ograniczeń narzuconych przez ciało, które stało się więzieniem”, będący w stanie, który będzie się już tylko pogarszał, zdany na „różnych mechanicznych bądź ludzkich pośredników”, jeden z najwybitniejszych historyków naszych czasów Tony Judt pisze książkę, która jest pochwałą życia i kultury. Jak tego dokonuje?    

Aby przetrwać ciągnące się w nieskończoność bezsenne noce, unieruchomiony, niemogący samodzielnie wykonać jakiegokolwiek ruchu pisarz oddaje się swoistym umysłowym ćwiczeniom: „przeglądam swoje życie, myśli, fantazje, wspomnienia, także te niedokładnie zapamiętane, aż natrafię na wydarzenia, ludzi czy opowieści, za pomocą których mogę oderwać umysł od ciała, w którym jest unieruchomiony”.

Z czasem te motywowane czysto praktycznymi względami zabiegi przekształcają się w projekt o wiele bardziej ambitny: „Po kilku miesiącach choroby zdałem sobie sprawę, że nocą układam w głowie całe historie”. Aby móc „odtworzyć następnego dnia te na wpół zapisane szlaki” sięga po mnemotechniczne metody stosowane przez myślicieli i podróżników z początków ery nowożytnej, którzy dla gromadzenia i przypominania sobie szczegółów i opisów wznosili w swoich umysłach „pałace pamięci”. Judt nie miał jednak ochoty na wznoszenie w głowie pałaców. Te prawdziwe zawsze kojarzyły mu się z „jakąś dekadencją”. „Ale jeśli nie pałac, to może chociaż pensjonat pamięci”? Ten pensjonat to przywołany z przeszłości „mały pensione, rodzinny hotelik w niemodnej miejscowości Chesières u podnóża bogatego kurortu narciarskiego Villars we francuskojęzycznej części Szwajcarii”, w którym autor z rodzicami i wujem spędzał zimowe wakacje „chyba w 1957 albo 1958 roku”. Jego dobrze zapamiętane wnętrze posłużyło mu za swoisty magazyn, archiwum czy też teren, w którym wyznaczana była marszruta dla pojawiających się w głowie narracji.

„Co noc, przez kolejne dni, tygodnie, miesiące, a teraz już ponad rok, wracam do tego pensjonatu. Przemierzam znajome krótkie korytarze z wytartymi kamiennymi stopniami, zasiadam w jednym z dwóch, a może trzech foteli – tak się pomyślnie składa, że nikt ich nie zdążył zająć. I wtedy, gdy z życzenia z dość niezawodną pewnością rodzi się myśl, wyczarowuję, segreguję i porządkuję opowieść, wywód albo przykład, które planuję wykorzystać w czymś, co napiszę następnego dnia”. Pensjonat zatem „z wyzwalacza wspomnień zmienia się w magazyn danych”, w którym rozmaicie rozmieszczonym w przestrzeni miejscom pisarz przypisuje kolejno „jakiś istotny fragment opowieści albo, dajmy na to, wyjaśniający przykład”, by móc je potem – z równie „niezawodną pewnością”,  jak je z siebie wysnuwał – odtworzyć.

Tu jedna istotna uwaga. Owa pamięciowa technologia to nie tylko metoda meblowania umysłu czy też uwalniania go od więzienia ciała ani tym bardziej czczy popis wyobraźniowej (kompensacyjnej) sprawności. To osobliwy – na tle dzisiejszych standardów – sposób bycia-w-świecie, polegający na kumulowaniu doświadczeń, przechowywaniu ich w uporządkowanej konfiguracji oraz używaniu jako narzędzi do ewaluacji teraźniejszości. Pensjonat pamięci autora Powojnia to aksjologicznie zorientowane uniwersum kultury, na którego tle rozpatrywane są zjawiska współczesne. Nie zapominajmy, że mamy do czynienia z wybitnym historykiem.

Książka Judta jest wprawdzie, jak powiedziałem, pochwałą życia i kultury, nie oznacza to jednak, iż afirmuje ich współczesną formę. Wręcz przeciwnie. Jego dość surowa niekiedy krytyka teraźniejszości dotyczy, między innymi, uwiądu etycznego myślenia w polityce, neoliberalnego przyzwolenia na niczym nieograniczony wyzysk licznej masy biednych przez nieliczną klasę bogatych, jednoczenia się w konsumpcji jako jedynej formie wspólnotowości, powszechnego egoizmu i braku odruchów solidarnościowych. Nade wszystko jednak bolączką współczesnej świadomości społecznej jest, według autora, fetyszyzacja preferowanego przez Zachód modelu społecznego współbycia – postrzeganie go jako wzoru kulturowego, którego zaprzeczenie oznaczałoby nieuchronną cywilizacyjną katastrofę: „Najlepszym miernikiem niewoli, w jakiej ideologia utrzymuje ludzi, jest ich zbiorowa niezdolność do wyobrażenia sobie innych rozwiązań”.

Judt nie jest utopistą. Nie wierzy w powrót „złotego wieku” – epoki „dobrobytu, bezpieczeństwa i komfortu”, w realiach której dorastał. Jest raczej pragmatystą. Uważa, że pewne rozwiązania, które sprawdzały się w przeszłości – myślenie w kategoriach etycznej odpowiedzialności i społecznej solidarności – zostały porzucone na rzecz dezintegrujących ludzką wspólnotę inklinacji do perwersyjnego zaspakajania prywatnych, egoistycznych potrzeb, takich jak chciwość czy żądza władzy.

Ocena autora jest bezwzględna: „Cel publiczny zastąpiliśmy nieograniczoną komercją, a od naszych przywódców nie oczekujemy wyższych aspiracji. Sześćdziesiąt lat po tym, jak Churchill mógł zaproponować tylko «krew, trud, pot i łzy», nasz prezydent czasu wojny – pomimo całego nadętego moralizatorstwa swojej retoryki – nie potrafił po 11 września zdobyć się na nic więcej, niż zwrócić się do nas, żebyśmy kontynuowali zakupy. Ta zubożona wizja wspólnoty – jednoczenie się w konsumpcji – jest wszystkim, na co zasługujemy ze strony tych, którzy obecnie nami rządzą. Jeśli chcemy mieć lepszych przywódców, musimy nauczyć się więcej od nich wymagać i o mniej prosić dla nas samych”.

Słuszne to i sprawiedliwe. Jak jednak sprawić, by niewyedukowana politycznie i obywatelsko indyferentna – bo całkowicie pochłonięta konsumowaniem lub, częściej, zdobywaniem do tego środków – jednostka miała nagle stawiać władzy „wyższe” wymagania od tych, jakie stawia ona sama sobie? To tak, jakby mówić małemu: bądź wielki! Czy w ogóle zrozumie, o co chodzi? Z drugiej strony natomiast politycy – jako nieodrodne „dzieci swojej epoki” – zostają politykami głównie po to, aby zaspokajać swoje prywatne, z reguły kompensacyjne ambicje.

Sformułowane powyżej etyczne wezwanie poprzedza autor znamiennym porównaniem: „Obfitość środków stosowanych w dziedzinie rozrywki ma tylko przesłonić nędzę finalnego produktu. Podobnie jest w polityce, gdzie nieustająca gadanina i napuszona retoryka maskują pustkę skłaniająca do ziewania”.

Osobiście uważam, że jest znacznie gorzej. Obfitość środków stosowanych w dziedzinie rozrywki i w politycznej retoryce dawno już przestała „przesłaniać” kryjącą się za nimi „nędzę” i „pustkę”. Kultura nie jest już po prostu „dekoracją życia, to znaczy w gruncie rzeczy zawsze obłudą i zasłoną; gdyż wszelka ozdoba ukrywa to, co zdobi”, jak się wyraził Nietzsche. „Obfitość środków” – owa ozdoba, nieustanna gadanina, polityczna retoryka – stała się celem samym w sobie, kulturą par excellence. W ten perwersyjny sposób realizuje się na naszych oczach Nietzscheańska wizja kultury jako „nowej i poprawionej physis, bez wnętrza i zewnętrzności, bez udawania i konwenansu, kultury jako jedności życia, myślenia, zdawania się i chcenia”. Dzisiejszy chciwy, żądny władzy i egoistyczny człowiek w pewnym obscenicznym sensie podobny jest starożytnym Grekom – podawanym nam przez tego filozofa jako wzór – którzy „nauczyli się stopniowo organizować chaos przez to, że przypomnieli sobie z powrotem siebie samych, to jest swoje szczere potrzeby i dali obumrzeć potrzebom pozornym”. System postawy współczesnego człowieka w pełni uzgodniony i zintegrowany: jego zachowanie ma pełne poparcie w przekonaniach, uczuciach i intencjach. Towarzyszy mu poczucie, iż wie, skąd przyszedł, kim jest i dokąd zmierza. Zorganizował chaos. Jest uwspółcześnioną wersją starożytnego Greka, „Greka takiego jak my” (Rorty). Z tą istotną różnicą, że „szczere potrzeby” i „potrzeby pozorne” identyfikuje on dokładnie odwrotnie niż jego archaiczny poprzednik. To, co dla Greków było piękne i dobre, dla niego jest puste i niewarte zachodu – i vice versa. Piękna i szlachetna – a przy tym cudownie bezpretensjonalna – książka Tony’ego Judta nie zachwieje jego „głębokim przekonaniem” o wyższości komercji i „zdrowego” egoizmu nad duchowością i ludzką solidarnością. Na to jest ono (przekonanie) właśnie nazbyt „głębokie”.

Grzegorz Tomicki

Pierwodruk: „Krytyka Polityczna”

Tony Judt, Pensjonat pamięci, przeł. H. Jankowska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012




Życie jest silniejsze niż śmierć. Tony Judt – choć umierający, przykuty dzień i noc do swojego łóżka –zdradzał niewiarygodną wprost chęć istnienia. I tworzenia. W innym wypadku nie powstałby Pensjonat pamięci – zbiór pocztówek-esejów, utkany z podróży w otchłań własnych wspomnień. Bo pamięć, jak mówił Luis Buñuel, jest całym naszym życiem. Teksty Judta zachwycają. To lekcja najwyższej erudycji, przenikliwości spojrzenia i błyskotliwej ironii. Przykuwają uwagę, gdyż odsłaniają chorobliwą wręcz ciekawość świata i ludzi. Ciekawość nie jest więc w tym przypadku pierwszym krokiem do piekła, lecz do nieba. I Judt nas tam zabiera.

Jarosław Makowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *