Jakub Żulczyk: Wzgórze psów

Jakub Żulczyk, Wzgórze psówWzgórze psów – nowa książka Jakuba Żulczyka – to opowieść o dorosłości, sprawiedliwości, wolności, miłości, byciu na haju i o skazaniu na samego siebie. Poniżej fragmenty ciekawej rozmowy z autorem. Grzegorz Tomicki


Problem polega na tym, że świat, który opisałem w książce, i być może również ten, który nas otacza, jest tak fundamentalnie zepsuty, że źli ludzie na jego tle wydają ci się fajni.

No i o czym napisałeś te swoje nowe 800 stron?

Nie potrafię ci tego klarownie wyjaśnić – zawsze, kiedy pisarz w taki superuporządkowany sposób zaczyna opowiadać, o co mu w książce chodziło, czuję w tym blagę. Gdybym miał jasno wykładać, co mam w głowie, i miał lepszy aparat intelektualny, to pewnie zajmowałbym się eseistyką albo filozofią. Kiepsko mi idzie komunikacja bez metafor.

Jednak spróbuj.

Tak w jednym zdaniu? Wydaje mi się, że Wzgórze psów to opowieść o pewnym skazaniu. Na samego siebie. Na to, co jest nam wrodzone i czego nie da się ani przeskoczyć, ani obejść. Moja poprzednia książka, Ślepnąc od świateł, też tak naprawdę o tym była.

Są tacy, którzy mówią, że człowiek jest wolny.

Niech sobie są, człowiek jest wolny w tym, co mówi. Pewnych rzeczy jednak nie przeskoczysz. Czasy sprzyjają autokreacji, w mediach społecznościowych ludzie non stop zmieniają siebie w kogoś innego, tworząc wyreżyserowane wizerunki. Ale próbując przeprowadzić taką operację w tak zwanym realu, uciec od siebie, skazujesz się na porażkę.

Jacek, bohater Ślepnąc od świateł, diler kokainowy, próbował zwiać od tego, kim jest, czyli bycia człowiekiem z konkretnego miasta, obarczonym konkretnymi przeżyciami, nieprzepracowanymi relacjami, na przykład z ojcem. Jednak szybko go to dogoniło. I Wzgórze psów też jest trochę o tym. Ale na innych poziomach jest to opowieść o sprawiedliwości. Bo sprawiedliwość to też jest coś, co zawsze mnie interesowało. I pytanie: co to tak naprawdę znaczy wymierzać sprawiedliwość. (…)

Jestem tylko sobą, czyli zlepkiem swoich przeżyć, wdrukowanych, podświadomych przekonań, przyzwyczajeń, traum i upodobań. Wierzę, że chodzimy totalnie na pasku tego, z czego się składamy. I to, co nam się wydaje o świecie, właśnie z tego wynika. (…)

Czego jeszcze dotyka Wzgórze psów?

Dorosłości. To jest coś, nad czym się zastanawiam od pierwszej książki. Zauważyłem to dopiero wtedy, gdy napisałem ich już kilka. Że moi bohaterowie, w zasadzie wszyscy, próbują być dorosłymi, w potocznym pojmowaniu tego słowa.

Czyli?

Takiego życiowego okrzepnięcia. Bycia panem swojego losu. Odpowiedzialności za siebie i za innych. po prostu człowieczej emancypacji. I ja, kiedy oni się tak miotają w przeróżnych sytuacjach, zadaję pytanie: gdzie jest ta szeroko pojmowana dorosłość?

Na przykład Jacek czyni siebie osobą skrajnie niezależną. Od wszystkiego. W ten sposób, że otacza się pieniędzmi, wyłącza z systemu, co zresztą do dziś – a spędziłem mnóstwo czasu z tą postacią, bo najpierw pisałem książkę, a potem scenariusz do serialu dla HBO – wydaje mi się w niej najciekawsze. On tę potrzebę samodzielności doprowadził do ekstremum.

Tylko czy to jest dorosłość?

On by powiedział, że idealna. Jest sam, niezależny, a w związku z tym wszystko, co robi, idzie tylko na jego rachunek, tylko on może się za to winić.

Aż do momentu, kiedy silny człowiek z pistoletem rozbija mu tę iluzję.

Tak, kiedy go rozgryza. Mikołaj też próbował się emancypować, uniezależnić, uciec od swoich duchów. W pewnym momencie nawet ma wrażenie, że mu się udało. Uratowany z nałogu przez Justynę, swoją przyszłą żonę, próbuje stanąć na nogi, jakoś to życie zacząć budować, przeżywać. Ale to, przed czym chcesz uciec, powtórzę, zawsze cię dogoni.

Ile ty masz lat?

33

Jesteś już dorosły?

Nie mam zielonego pojęcia. (…)




Dlaczego poszedłeś na terapię?

Z prostego powodu – dużo grzałem i zacząłem się strasznie źle czuć.

A dlaczego tak grzałeś?

Kiedy jesteś osobą wrażliwą, czyli odbierasz trochę więcej bodźców z rzeczywistości – jakby ta bramka w mózgu, która je filtruje, więcej ich przepuszczała – chcesz to jakoś uśpić, znieczulić. Żeby mniej się denerwować. Mniej martwić. Generalnie sprawić, by było ci weselej. No ale w pewnym momencie okazuje się, że przez to grzanie nie mogę już pracować.

Myśli samobójcze?

Nie, nigdy, ja się boję śmierci. I to już będzie naprawdę ostatnia rzecz, jaką ci powiem na ten temat: wiele osób zadaje mi pytanie, czy nie żałuję, że przestałem pić, „czy się nie boisz, że przez to stracisz inspirację?”. Bo ludziom się kojarzy, że jak się jest pisarzem, w ogóle artystą, to się chla i ćpa. A kojarzy im się dlatego, że jest wiele narracji, opowieści kulturowych, które mówią, że używki to poszerzanie pola. Tylko że ja już je sobie tak poszerzyłem, że w ogóle nie mogłem pracować, więc gdybym nie załatwił tej sprawy, nic więcej bym nie napisał.

A dlaczego Mikołaj nie ćpa?

Dlaczego przestał ćpać?

Heroina dla ćpuna staje się sensem życia. Żeby ją odstawić, musisz w to miejsce wstawić coś innego. Ty masz pracę, partnerkę, pasierbicę…

Dla Mikołaja ważna jest jego żona. To życie, które z nią ma. On się przyczepił do tego życia, powiedział sobie: dobra, co jak co, ale tego nie spierdolę.

Z jej strony to wygląda tak, jakby zajmowała się małym dzieckiem.

Bo my ich poznajemy w momencie, kiedy ta wyjściowa sytuacja, kiedy oboje byli szczęśliwi, kochali się, już trochę zwiędła, przygasła. Wcześniej ona była na haju, bo go uratowała, a on był na haju, bo został przez nią uratowany.

Opisuję moment, który wydaje mi się w tej sprawie najważniejszy: on wychodzi z Monaru, wpada do niej pogadać, ale zostaje na noc, śpi na kanapie, a potem już razem z nią w łóżku. I jemu ten świat układa się w głowie we wzór bezpiecznego schronienia. Miejsca, w którym chce być, w którym jest mu dobrze. Czyli trochę czuje się jak wtedy, gdy ćpał.

Ją ćpa?

Dokładnie. Ćpa tę sytuację. Poczucie bezpieczeństwa. I tego zaczyna pilnować. To staje się dla niego ważne. W tym zaczyna mieszkać.

A ona?

Wysyła go do Monaru, a potem przygarnia, bo chce – jest przecież dziennikarką – napisać o nim tekst. Jako o upadłej młodej literackiej gwieździe, o czym zresztą nigdy mu później nie powie. I tak zbliżają się do siebie, siłą rozpędu, ona się trochę zakochuje, bo widzi w nim coś fajnego, ale też zakochana jest w tym, co zrobiła. Zakochana jest w swoim dobrym uczynku. W swojej łasce.

A potem zaczyna od niego wymagać, żeby stał się mniej od niej zależny…

Bo zaczyna się budzić i widzi, że to, co jest między nimi, już jej nie karmi. A jest też tak, że wiele relacji międzyludzkich ustala się często na pierwszym spotkaniu. I kiedy powstaje taka relacja, że ktoś się kimś opiekuje, to potem, tak mi się zdaje, trudno jest to przestawić.

A tamto i tak się wypala.

Otóż to.

(Źródło: Z Jakubem Żulczykiem rozmawia Tomasz Kwaśniewski, „Książki. Magazyn do czytania” 2/2017)


Autor: Jakub Żulczyk
Tytuł: Wzgórze psów
Wydawnictwo: Świat Książki
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 864

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *