Jean-Christophe Rufin: Podróże króla Madagaskaru

Jean-Christophe Rufin: Podróże króla Madagaskaru

Jean-Christophe Rufin: Podróże króla Madagaskaru

Podróże króla Madagaskaru Jeana-Christophe’a Rufina to opowieść o burzliwym życiu hrabiego Maurycego Augusta Beniowskiego (1746-1786), sławnego w swoim czasie – potem cokolwiek zapomnianego – żołnierza, poszukiwacza przygód i podróżnika, autora poczytnych pamiętników, napisanych w języku francuskim.

Tak, to ten sam Beniowski, którego Juliusz Słowacki uczynił tytułowym bohaterem słynnego poematu. Ten sam i nie ten sam, albowiem Słowacki zgodnie z zasadami gatunku i trendami epoki „kreował rzeczywistość” ile wlezie, o czym zresztą w tekście informował wprost. Niewątpliwie bliższy historycznemu pierwowzorowi jest Beniowski według Rufina, aczkolwiek i ten autor nie trzyma się ściśle faktów. Jak czytamy w posłowiu, opis podróży bohatera jest „tak wierny, jak to możliwe”, choć dla potrzeb narracyjnych autor pozwolił sobie „nieco nagiąć chronologię”. Co może ważniejsze, choć Rufin obdarzył swojego bohatera charyzmą, którą autentyczny Beniowski niewątpliwie posiadał, to „wrażliwość, wątpliwości, lęki, jakie mu przydałem, należą raczej do moich cech charakteru niż jego”. Można zatem powiedzieć, że autor skorzystał z prerogatyw czytelnika, przepuszczając powieściową postać przez subiektywny filtr własnej osobowości i doświadczeń. Warto też zauważyć, że jest to filtr bardziej romantyczny – i oczywiście współczesny – niż oświeceniowy, choć dziś nie sposób orzec, jakim w istocie charakterem odznaczał się rzeczywisty Beniowski.

Ten piszący po francusku polski szlachcic o dość zawiłym słowacko-węgierskim pochodzeniu, w dodatku kosmopolita – w powieści wyznaje, że długo nie wiedział, czym właściwie jest państwo – życiorys miał naprawdę niezwykły. Urodzony w Verbó (wówczas Węgry, dziś Słowacja) po śmierci ojca służy w austriackiej armii, następnie za udział w konfederacji barskiej zostaje zesłany najpierw do Kazania, potem do Bolszeriecka na Kamczatce, gdzie poznaje córkę gubernatora Afanasję, z którą wraz z towarzyszami niewoli ucieka statkiem „Piotr i Paweł” przez Japonię, Chiny i Madagaskar – wszędzie nawiązując przyjazne stosunku o podłożu handlowym – do Francji, której zaofiarował swoje usługi. Francuzi, którzy nie dowierzali temu zesłańcowi, uciekinierowi i awanturnikowi, trochę wbrew jego woli wysłali go ostatecznie na podbój Madagaskaru, misję niebezpieczną i słabo rokującą. Ale dzięki umiejętnym posunięciom Beniowski sukcesywnie wzmacnia swoją pozycję na wyspie do tego stopnia, że w końcu zostaje obwołany królem i staje po stronie tubylców przeciw od początku nieprzyjaznej mu Francji, którą wcześniej darzył nabożną niemal estymą: „Urodzony na głuchej węgierskiej prowincji, z dala od europejskich stolic, zawsze uważałem Francję za rodzaj uniwersalnej ojczyzny, mit, niedostępne marzenie”.

Książka ma konstrukcję powieściowej gawędy w stylu Baśni z tysiąca i jednej nocy. W 1784 roku w filadelfijskim domu schorowanego Benjamina Franklina pojawiają się August Beniowski i jego rosyjska żona Afansja. Powołując się na deklarację niepodległości i osobiste doświadczenia Franklina, chcą uzyskać jego poparcie w sprawie niepodległościowych ambicji Madagaskaru: „pański przykład stosuje się do wszystkich i pomyśleliśmy, że jeśli jakiś naród może przynieść tej wyspie bezinteresowne wsparcie, pomoc, za którą nie kryją się zamiary zniewolenia i podboju, to jest to pański naród”. Zanim jednak przejdą do rzeczy, przez kilka dni z rzędu opowiadają Franklinowi na zmianę swoją pełną przygód i dramatycznych zwrotów akcji historię. Właściwie dwie historie: August opowiada jej męską, a Afanazja żeńską wersję, co samo w sobie stanowi wartość naddaną powieści jako ciekawy materiał do porównań i przemyśleń.

August w swojej relacji koncentruje się na kwestiach społecznych i stara się o maksymalny obiektywizm, przy czym jego racjonalne dywagacje bywają nieco abstrakcyjne, ale nie stroni także od refleksji filozoficznych, moralnych i uczuciowych, które z kolei stanowią trzon opowieści Afanasji (i dlatego bardziej ekscytują sentymentalnego Franklina). Podczas gdy August jest wyznawcą filozofii Woltera, Afanasji bliższe są poglądy Diderota, którego miała okazję spotkać osobiście w Paryżu („Filozof przyjął nas w szlafroku i bez peruki. Myślę, że był trochę pijany”). Nie przeszkadza to zakochanej parze we wzajemnym wspieraniu się w realizacji wspólnych marzeń. Po wielu wspólnych, dramatycznych doświadczeniach ich poglądy zresztą zbiegły się w końcu w postawie, którą nazwalibyśmy dziś postkolonialną, co wydaje się już pomysłem samego Rufina, chociaż kto wie?

W rdzennych mieszkańcach Madagaskaru – Malgaszach – Beniowski widział zrazu jedynie dzikusów i nie miał wątpliwości, że jego cywilizacyjną misją jest „niesienie im wiedzy, bez której pozostaną na zawsze w nędzy i barbarzyństwie. W służbie tak szczytnych idei są dopuszczalne wszystkie środki, także kłamstwa i zbrodnie”. Afanasja natomiast od początku podawała w wątpliwość tę nieuzasadnioną w istocie ideę cywilizacyjnej wyższości jednych nad drugimi: „Sądziliśmy, że reprezentujemy moralność, cywilizację i jej zasady, postęp, a oto Diderot wywracał te pojęcia do góry nogami”. Poglądy Augusta ewoluowały w podobnym kierunku. Nigdy nie chciał robić z tubylców niewolników, a od pewnego momentu zamiast podsycać lokalne niesnaski, by wykorzystywać je do własnych strategicznych celów, starał się ich zjednoczyć i uczynić wolnymi od obcej dominacji.

Ciekawe są introspekcje Beniowskiego. Wspominając swoje młode lata, August stwierdza, że wyszedł z dzieciństwa jako „istota o dwóch twarzach”: na jednej malowała się braterska dobroć, którą wpoił mu filozofujący preceptor Bachelet, na drugiej brutalność, wigor i gniew, odziedziczone po gwałtownym i surowym ojcu. Ta mieszkanka wybuchowa stworzyła z niego idealnego przywódcę, który chętnie wychodził przed szereg i łatwo pociągał za sobą ludzi, a sympatię i autorytet zyskiwał dzięki temu, że do wszystkich odnosił się po bratersku. W oczach czytelnika Beniowski jawi się jako silny, odważny, sprawiedliwy, choć czasami emocjonalnie i światopoglądowo zagubiony człowiek, którego nie sposób nie lubić, pomimo błędów – a może właśnie ze względu na nie – jakie zdarza mu się popełniać.

Książka Rufina napisana jest z gawędziarskim biglem i czyta się ją z przyjemnością. Skłania też do refleksji nad ludzką naturą, historią, polityką, moralnością, miłością, relacjami społecznymi tudzież innymi arcyludzkimi zagadnieniami. Polecam!

Grzegorz Tomicki

„Nowe Książki” 10/2019


Autor: Jean-Christophe Rufin
Tytuł: Podróże króla Madagaskaru
Tytuł oryginału: Le tour du monde du roi Zibeline
Przekład: Anna Michalska
Wydawca: Noir sur Blanc
Miejsce i data wydania: Warszawa 2019
Stron: 286
ISBN: 978-83-739-2645-5



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *