IKEA, praca, marazm. Albiński widzi Oświęcim w XXI wieku. Czy nasza codzienna egzystencja to tylko pomniejszony „Oświęcimek”? Poetycka diagnoza współczesności.
9 (…) I wtedy uświadamiam sobie, że (a jednak!) cały mój świat da się wpisać w takie skojarzenie. Że Oświęcim dzisiaj, co już zostało powiedziane tysiąc razy w uczonych książkach, jest metaforą wszystkiego. I że aby tego skojarzenia nie zgubić, ja też powinienem je wypowiedzieć. Zapisywać, gdy ciało czuje dotyk tamtych wydarzeń. Tylko wtedy. Ciało nie kłamie nigdy./
Tytuł nowej, pokaźnych rozmiarów książki poetyckiej Zbigniewa MachejaMroczny przedmiot podążania tylko z pozoru jawi się jako przewrotny (jest może zatem przewrotny w dwójnasób). Słówko „podążanie”, które pojawia się w nim zamiast spodziewanego „pożądania” (Mroczny przedmiot pożądania to tytuł ostatniego filmu Luisa Buñuela z 1977), ostatecznie znaczy bowiem mniej więcej to samo. To, czego się pożąda, jest przecież zwykle tym samym, ku czemu się podąża. Pożądanie jest zawsze podążaniem za tym pożądaniem, jego motywacją i zarazem celem.
O ile tytuł nowej książki Zbigniewa Macheja – Mroczny przedmiot podążania – jest co najmniej zgrabny, o tyle tytułowy poemat jest po prostu zjawiskowy. Zjawiskowy i chyba jedyny w swoim rodzaju, jeśli chodzi o tego autora. Prawdę mówiąc, czegoś takiego się nie spodziewałem. Rozmach, długa fraza, strumień cudownie wybujałej mowy, co ja mówię: rwąca rzeka, która unosi ze sobą wszystko, co napotka po drodze.
13
(…)
Ale von Goethe,
szeroko znany z pobłażliwości
dla płci przeciwnej ułomności,
rzucił jej drobną srebrną monetę,
bo zwykł szanować
każdą kobietę i znał niejedną
kobietę biedną.
Nie było mu wszystko
jedno.
Kiedy umyśliłem pisać pracę doktorską o Eugeniuszu Tkaczyszynie-Dyckim, musiałem przekonywać profesorskie grono, że ten mało znany poeta rzeczywiście jest tego wart. Kiedy po czterech latach ją kończyłem, miał on już na koncie wszystkie najważniejsze nagrody literackie w Polsce. A może nie wszystkie, skoro – jak się okazuje – wciąż je dostaje. W międzyczasie napisałem o nim osobną książkę, którą wszyscy chwalili, a nikt nie chciał wydać, bo bez wsparcia finansowego uczelni takie rzeczy nie mają u wydawców szans. Ja zaś nie byłem już człowiekiem żadnej uczelni, bo pracowali na nich mądrzejsi ode mnie. W związku z czym jest to zapewne ostatnia naukowa książka, jaką napisałem. Cieszę się, że jest właśnie o Eugeniuszu. Bynajmniej nie ze względu na nagrody, a nawet jakby przeciwnie. Z różnych stron dochodzą mnie bowiem słuchy, że Dycki się skończył albo że – cytuję z pamięci – wykończył polską poezję. Co mogę powiedzieć? Dobra poezja obroni się nawet bez dobrych czytelników, chociaż to zawsze szkoda. Grzegorz Tomicki
Jaki Gombrowicz po Kronosie? | Fragmenty dyskusji na Międzynarodowej Konferencji Naukowej w Radomiu-Wsoli w 2014. Jarzębski, Bodegård, Fiut, Olejniczak, Kowalczyk.
Witold Gombrowicz: Kronos | Czy to ostatnia prowokacja i ostatnie przesłanie genialnego pisarza? Dowód zwycięstwa nad Formą? Czy wielki literacki niewypał?