Książka Stevena Pinkera Piękny styl. Przewodnik człowieka myślącego po sztuce pisania XXI wieku tym różni się od innych publikacji na podobny temat, że nie jest nudna. Nie przypomina ani akademickiego wykładu, ani popularnego poradnika „dla opornych”. Jest jednocześnie inteligentna, błyskotliwa i praktyczna. Nie jest typowym podręcznikiem, służącym nauce twórczego pisania – vel creative writing – i między innymi dlatego nadaje się do tego celu lepiej od innych. Jej autor jest psychologiem, językoznawcą, a do tego czystej wody idealistą, stąpającym przy tym – przynajmniej moim zdaniem – twardo po ziemi. Czego chcieć więcej?
Samar Yazbek, Przeprawa. Moja podróż do pękniętego serca Syrii
Przeprawa. Moja podróż do pękniętego serca zajmuje wśród reportaży z Syrii miejsce szczególne z trzech powodów: napisała ją kobieta, Syryjka i alawitka. Relacja Samar Yazbek okazuje się szczególnie cenna, ponieważ znajomość syryjskich realiów pozwoliła autorce na weryfikację informacji, rozpowszech-nianych przez rzeczników walczących stron. W lipcu 2011 roku Samar Yazbek uciekła z Syrii w obawie przed aresztowaniem za udział w antyrządowych demonstracjach i artykuły o zbrodniach funkcjonariuszy wywiadu wojskowego. Powracała do kraju trzykrotnie (w sierpniu 2012 oraz lutym i lipcu 2013 roku, przekradając się przez turecką granicę. Przeprawa… to spisywana niemal dzień po dniu historia tych powrotów.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki, Nie dam ci siebie w żadnej postaci
Kolejne książki z wierszami Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego można brać w ciemno. To jeden z niewielu poetów, jakich znam, który nigdy nie schodzi poniżej pewnego – dla większości nieosiągalnego – poziomu. Poziom ten został ustanowiony debiutanckim tomikiem Nenia i inne wiersze w 1990 roku, a potem był sukcesywnie podwyższany. Jeśli o mnie chodzi, to nie mam pojęcia, „na czym się to wszystko zasadza”, i nawet napisałem o tym całą książkę, do której czytania jednak ani zapraszam, ani nie zapraszam. Z czystym sumieniem polecam natomiast najnowszy tomik Tkaczyszyna-Dyckiego Nie dam ci siebie w żadnej postaci – otóż to! – który wydało bliżej nieznane mi Wydawnictwo Lokator z Krakowa. Chyba już je lubię.
Grzegorz Tomicki
Tomasz Hrynacz: Noc czerwi
Jak się ma 44 lata na karku, to i myśli się o coraz poważniejszych sprawach. I waży się słowa. Dawna długa fraza Tomasza Hrynacza ustępuje tu miejsca wierszom czasami niemal aforystycznym, pobrzmiewającym ewidentną inspiracją haiku. Wszelako niewielki objętościowo tekst może brzmieć apokaliptycznym tonem. W Nocy czerwi znajdziemy takie wiersze. Podoba mi się ich mrok; czułość dla utraty złudzeń.
Łukasz Jarosz, Święto żywych (2006-2016)
Czterysta osiemnaście zdystansowanych, choć bynajmniej nieironicznych wierszy o ironicznym życiu, „które zawsze kończy się tym samym”, jak to mniej więcej ujął ich autor. To, co dzieje się przed tym końcem, ale nieuchronnie w jego obliczu, stanowi zasadniczy temat tych tekstów. Poeta stara się w nich daremnie – czy też ostrożniej: „nie czując do końca satysfakcji” – odtworzyć świat swoich przeżyć, emocji, doświadczeń. Czyli w ogóle świat. Za każdym razem stara się go „lepiej opisać”.
Raja Shehadeh: Dziennik czasu okupacji
Raja Shehadeh: Dziennik czasu okupacji | Palestyński pisarz, prawnik i działacz społeczny opisuje codzienne życie w Ramallah i sytuację na Zachodnim Brzegu.
John Irving, Modlitwa za Owena (nota)
Historia osobliwa i wzruszająca, okraszona czarnym humorem, pełna mrocznego, gorzkiego symbolizmu. Najbardziej niezwykły utwór w dorobku pisarza, łączący elementy powieści inicjacyjnej i surrealistycznej, komedii, rozprawy teologicznej, pamfletu politycznego. Snując opowieść o dorastaniu pokolenia, któremu przyszło się zmierzyć z doświadczeniem wojny w Wietnamie, autor podjął próbę przeniknięcia tajemnicy ludzkiego losu. Kluczem do niej jest kontrowersyjna postać tytułowego bohatera. Kim jest Owen Meany? Ofiarą ślepego trafu czy też wizjonerem, który przejrzał zamysły samego Boga? Nowym Mesjaszem czy bluźniercą? Zbiorowym sumieniem pokolenia młodych Amerykanów walczących w Wietnamie, czy może wyzwaniem – albo przestrogą?
Bezpieczny sen – Christoph Ransmayr, Atlas lękliwego mężczyzny
Jeśli tak się szczęśliwie składa, że nie wiem zbyt wiele o książce, do której czytania akurat zasiadam, nie zwracam szczególnej uwagi na tytuł. Tytuł zazwyczaj wyjaśnia się w trakcie. Albo i nie. Czytam sobie na przykład w najlepsze Atlas lękliwego mężczyzny Christopha Ransmayra i gdzieś tak pod koniec – a rzecz jest dosyć grubaśna – zaczynam się zastanawiać, skąd właściwie ten tytuł. Dlaczego „atlas”, to się rozumie samo przez się – książka ma charakter podróżniczy. Ale dwie trzecie lektury już za mną, a jak dotąd na żadne męskie lęki chyba nie natrafiłem. Chyba że czytam nieuważnie. I rzeczywiście, odkąd zaczynam nastawiać się na lęki, strachy i bojaźń, nagle na nie natrafiam, i to nawet dość często, aczkolwiek nie są to jakieś główne punkty narracji.
Christoph Ransmayr, W głębinie (epizod książki: Atlas lękliwego mężczyzny)
Widziałem samicę wieloryba, która na głębokości około trzydziestu metrów leżała pogrążona we śnie na tle błękitu dna morskiego. Jedną ze swoich płetw piersiowych, które odcinały się od czerni jej korpusu niczym kilkumetrowej długości białe skrzydła, obejmowała ochronnym gestem swoje cielę.
Dryfowałem na powierzchni morza pobrużdżonej przez pasaty, obserwowałem olbrzymkę i jej dziecko przez okulary do nurkowania i powolnymi, ostrożnymi ruchami płetw próbowałem utrzymać swoją pozycję pośród fal przetaczających się to w tę, to we w tę; poruszałem się ostrożnie, bo mierzące czternaście, może piętnaście metrów długości i zapewne ważące dwadzieścia do trzydziestu ton zwierzę w głębinie było p ł o c h l i w e i nawet ruchy wysoko nad nim wiosłującego pływaka, uzbrojonego jedynie w fajkę i okulary do nurkowania, mogły je zaniepokoić.
Christoph Ransmayr, Atlas lękliwego mężczyzny (nota)
Atlas lękliwego mężczyzny to zbiór siedemdziesięciu krótkich, kilku-, rzadziej kilkunastostronicowych reportaży z wszystkich zakątków świata. Christoph Ransmayr uwiecznia spotkanych ludzi swoim nieskończenie wrażliwym piórem pośród za każdym razem innych, zawsze niezwykle plastycznie uchwyconych realiów ich egzystencji. Te fascynujące swym surowym pięknem obrazy składają się na wyjątkowo wiarygodny, różnobarwny portret ludzkości odmalowany jako wyzwanie przeciwko nieustannemu przemijaniu jej i jej świata.