Pisanie wierszy to piękna rzecz. Piękna i pożyteczna.
Człowiek piszący wiersze nie tylko twórczo się rozwija (rozwijać się nietwórczo byłoby trudniej i nie tak pięknie), ale też (niejako przy okazji) liże swoje egzystencjalne rany (rany inne niż egzystencjalne to żadne rany), chytrze wykorzystując terapeutyczną funkcję literatury (nawet jeśli nigdy o niej nie słyszał), siłą rzeczy ma też mniej czasu na inne, bardziej zgubne nałogi (jak zarabianie na życie, nadużywanie używek, zakochiwanie się itp.), zaskarbia sobie podziw bliźnich (w wariancie mniej adaptacyjnym: budzi uśmiech politowania na ich twarzach), zgodnie ze starożytna maksymą poznaje samego siebie (co samo w sobie nie musi być zawsze ciekawe) oraz masę innych podobnych sobie szlachetnych zapaleńców (czyli jednostki podobnie społecznie nieprzystosowane), o istnieniu których reszta ludzkości nie ma bladego pojęcia (ani żadnego innego). Keep Reading →